Pomysł na jednodniową wycieczkę do Londynu powstał spontanicznie. Zadecydowały o tym tanie bilety rzucone przez Wizzair. Kosztowały niecałe 100 złotych dla jednej osoby w obydwie strony.


Autor: Joanna Wróbel, miłośniczka podróży, tych małych i tych dużych. Marzy jej się zwiedzenie Nowej Zelandii śladami Hobbita oraz podróż po parkach narodowych USA. Zakochana na amen w Rzymie.


Wylot był o morderczej godzinie 6.00 z warszawskiego Okęcia. Oznaczało to, że około 3 w nocy trzeba się było zwlec z łóżka z poczuciem, że przecież dopiero co przyłożyliśmy głowy do poduszek.

Na lotnisko pojechaliśmy naszym samochodem. Poprzedniego dnia zrobiliśmy wywiad telefoniczny z obsługą lotniska i miły pan podpowiedział nam, żeby przyjechać na parking P4, który z założenia jest parkingiem długoterminowym, ale kiedy są na nim wolne miejsca w większej ilości to można zostawiać tam samochody nawet na kilkanaście godzin. Okazało się to prawdą i za ok. 20 godzin postoju (od 4.30 rano do 23.30) zapłaciliśmy 50 złotych. Opłatę uiszcza się pod koniec parkowania, w automatycznej kasie.

Samolot lądował na lotnisku w Luton.

Lotnisko w Luton. Fot. Łukasz Kobiela

Lotnisko w Luton. Fot. Łukasz Kobiela

Znajduje się ono około 50 kilometrów na północny-zachód od Londynu. Z lotniska do centrum Londynu można dostać się autokarami kilku przewoźników obsługujących tę trasę lub pociągiem. My wybraliśmy National Express. Za bilety dla jednej osoby na trasie lotnisko-Londyn-lonisko zapłaciliśmy około 60 złotych (kurs funta wtedy oscylował w okolicach 5.30). Rezerwowaliśmy je na około półtora miesiąca przed przylotem.

Zwiedzanie Londynu

W Londynie wysiedliśmy na Victoria Coach Station. Znajduje się ona około 400 metrów od London Victoria Station, która jest dużym dworcem kolejowym.

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Tuż obok niej jest stacja metra. Po wyjściu z dworca autobusowego trafia się od razu na sporą Buckingham Palace Road. Prowadzi ona prosto pod Pałac Buckingham, czeka nas zaledwie 800-metrowy spacer. Po drodze minęliśmy fantastyczny budynek, którego dwie ściany są…. najprawdziwszą łąką!

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Kawałek dalej zaczynają się przepiękne londyńskie kamienice z obłędnymi drzwiami, które można podziwiać w całym Centrum. Nawet odrapane prezentują się zachwycająco i są niesamowicie klimatyczne.

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Teren Pałacu jest rozległy. Przez kilkaset metrów idzie się wzdłuż muru otaczającego posiadłość. Przy większych wejściach do poszczególnych budynków stoją straże w słynnych czapkach na głowach.

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Są skupieni na swojej misji i żadne machanie im przed nosem, pytania czy rozśmieszanie (testowane to było przez turystów w miejscach, gdzie straż stała na ulicy i dało się ich dotknąć nawet) nie rozprasza ich uwagi. Szacun!

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Im bliżej Pałacu, tym więcej ludzi. Gdy wyszliśmy na plac przed Pałacem, zdumieni zobaczyliśmy dziki tłum kłębiący się przy bramach i wokół fontanny.

Okazało się, że trafiliśmy w sam raz na zmianę warty, którą postanawiamy obejrzeć. Czekając na to obejrzeliśmy dokładnie fontannę stojącą przed główną bramą Pałacu. Jest piękna, a woda w niej turkusowa. Na dnie leżą drobne monety wrzucane przez turystów, a po powierzchni wody pływają jesienne liście. Fontannę zdobi kilka odlanych z brązu figur słusznych rozmiarów, a od frontu siedzi Jej Królewska Mość Królowa Wiktoria. Na szczycie pomnika umieszczone są anielskie postacie pomalowane na złoty kolor, którego nie powstydziłby się rosyjski car!

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Po kilkunastu minutach oczekiwania widać początek imprezy zwanej zmianą warty.

Zmiana warty przed Buckingham Palace

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Najpierw defiladowała konna policja, a za nią przeszła orkiestra ubrana podobnie jak straże, które szły na swoją zmianę. Zrobili rundkę wokół fontanny i weszli za bramy Pałacu.

Obserwowaliśmy, jak przez kilka minut ochoczo pokrzykiwali, dreptali w kółko żołnierskim krokiem, prezentowali broń, aż w końcu znudzeni postanowiliśmy opuścić plac przy fontannie i udać się spacerem w stronę Big Bena.

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Spod Pałacu najlepiej dojść do słynnego zegara przez piękny St. James’s Park. To dosłownie dziesięciominutowy spacer, pod warunkiem, że się nie zwiedza parku, co odradzam. Park jest cudowny.

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Żyje w nim cała masa ptactwa i wiewiórek, które nie boją się ludzi. Podchodzą śmiało z pytającym „masz-coś-do-żarcia?” wzrokiem. Wiewiórki dosłownie jedzą z ręki! Z mostku przerzuconego nad parkowym jeziorem roztacza się widok na London Eye.

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Polecam zajrzeć w okolice Duck Island Cottage, czyli małego domku opiekuna ptaków, który znajduje się w parku. Przed domkiem jest piękny ogród, w którym kwiaty kwitną praktycznie do samej zimy.

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

W drodze do Big Bena chcieliśmy przejść pod drzwiami nr 10 ulicy Downing Street, czyli siedziby premiera Wielkiej Brytanii. Niestety okazało się, że ulica z dwóch stron jest zastawiona bramami i nie da się nią swobodnie przespacerować. Część ludzi przechodziła przez furtki po kontroli policyjnej, ale zniechęceni bramą postanowiliśmy nie sprawdzać kogo przepuszczają i na jakich warunkach.

Atrakcje w Londynie: Big Ben

Ruszyliśmy powoli wzdłuż budynków w stronę Parlamentu. Po chwili krótkiego spaceru widać go! Jeden z najważniejszych obiektów turystycznych wygląda nieśmiało zza kamienic.

Zegar i cały budynek Parlamentu są piękne.

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Warto poświęcić chwilę i zamiast strzelania czterdziestej wersji selfiaczka z Benkiem w tle po prostu obejrzeć zdobienia na nim umieszczone. Kilkadziesiąt metrów dalej można zadumać się na moście przerzuconym nad Tamizą.

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Za mostem po lewej stronie stoi słynne London Eye

Bilety na tę atrakcję rezerwowaliśmy przez Internet na stronie obiektu, a warto wiedzieć, że taka rezerwacja jest tańsza niż kupowanie biletów na miejscu. Ponieważ w jednodniowej wycieczce każda minuta się liczy, to zdecydowaliśmy, że kupimy droższe bilety, ale gwarantujące za to brak kolejki. Gdy przyszliśmy na miejsce okazało się, że to dobry wybór.

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Osoby z rezerwacjami standardowymi stały w ogromnej kolejce, w której z pewnością stracilibyśmy dobrą godzinę. My natomiast weszliśmy do gondoli praktycznie natychmiast. Bilety w tej rozszerzonej opcji są o około 10 funtów, a więc ok. 60 złotych, droższe od standardowej wersji. Zapłaciliśmy ok. 160 złotych od jednej osoby.

Samo London Eye robi wrażenie rozmiarami. Jego konstrukcja jest ogromna. Koło kręci się w majestatycznym tempie i da się obejrzeć dokładnie zachwycającą panoramę Londynu, która się rozlega z samej góry.

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn: ciekawe miejsca

Naszym następnym celem było SoHo i Oxford Street. Ponieważ czas na to pozwalał, nie jechaliśmy komunikacją miejską, ale poszliśmy na konkretny spacer. Naszym zdaniem właśnie tak się powinno zwiedzać – chodząc. Przeszliśmy z powrotem na drugi brzeg Tamizy mostem dla pieszych i zagłębiliśmy się w plątaninę uliczek.

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Po drodze wstąpiliśmy na rozgrzewający kieliszek wina do klimatycznej knajpki Sherlock’a Holmes’a.

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Gdy trafiliśmy do SoHo, poczułam się rozczarowana. Od lat słyszałam i czytałam, że to jedna z najmodniejszych dzielnic Londynu, pełna loftów, starych kamienic, bajecznie drogich apartamentów, artystów.  Wyobrażałam sobie to zupełnie inaczej, większe budynki, wielopiętrowe stare fabryki z wielkimi oknami loftów, więcej cegły, drewna. A było tak zwyczajnie i… ciasno, miniaturkowato.

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Oxford Street – dzikie tłumy pędzące w każdą stronę. Trąbienie samochodów, szum autobusów, barwne wystawy, żebracy, bezdomni śpiący w środku dnia w śpiworach prosto na chodnikach. Syndrom ucieczki włączył się natychmiast!  Zachwyciły mnie za to wąziutkie fasady kamieniczek wychodzących na tę ulicę.

Uciekliśmy z Oxford Street zagłębiając się znowu w wąskie uliczki SoHo. Skierowaliśmy się w stronę China Town.

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Mieliśmy namiary na chińską knajpkę, Mr Wu, w której na wejściu płaci się 8,5 funta i je się ile chce. Niestety, jakość posiłków była adekwatna do ceny, czyli niska. Jedzenie było mdłe, wszystko smakowało tak samo – czy to makaron czy skrzydełka kurczaka. Niemniej jednak przy budżetowej wyprawie jest to miejsce warte odwiedzenia, ponieważ kilkudaniowy posiłek poniżej 10 funtów można zaliczyć do najtańszych w mieście.

Po wyjściu z knajpy powoli kierowaliśmy się już spacerem w stronę Pałacu Buckingham i dalej do Victoria Coach Station na busa do Luton. Po drodze minęliśmy plac Piccadilly Circus, miejscu znanym z reklam zainstalowanych na rogu jednej z kamienic.

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Niedaleko dworca autobusowego jest rząd domków, które na pewno miniecie idąc z dworca w stronę Pałacu. Mają one urocze wykusze i małe podwóreczka wyłożone płytkami w szachownicę. Są urocze! :-)

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Londyn. Fot. Łukasz Kobiela

Busa powrotnego do Luton mieliśmy o 16:20. Co prawda samolot odlatywał dopiero o 20:35, ale warto mieć spory zapas na wypadek niespodziewanych korków czy wypadku. Nasza koleżanka dwa lata temu utknęła w korku po drodze i nie zdołała dotrzeć na lotnisko na czas. Na szczęście ona mieszka w Londynie, więc po prostu wróciła do domu wściekła na stracony bilet, ale w przypadku odwiedzających Londyn takie spóźnienie miałoby niewesołe skutki.

Jeden dzień w Londynie

Podsumowując: Londyn na jeden dzień? Jeśli nigdy nie byliście i tylko na taki wypad możecie sobie pozwolić ze względów finansowych czy urlopowych – to jak najbardziej! Lepiej zobaczyć, pospacerować niż nie – wiadomo! Ale jeśli macie możliwość pojechać na dłużej, to zdecydowanie polecam tę opcję.

Mając porównanie wycieczki jednodniowej z wycieczką kilkudniową wiem, że więcej na kilka godzin do Londynu nie polecę. Pomijając oczywistą kwestię tego, że zobaczycie i zwiedzicie więcej, to na pewno będziecie mniej zmęczeni i bardziej chłonni mając tam więcej czasu.

Taka jednodniówka jest szalenie męcząca. Mieszkanie opuszczacie około 4.30 nad ranem (zakładając, że mieszkacie w mieście, w którym jest lotnisko), wracacie do niego około północy. W Londynie macie czas między 10 a 16, więc w zasadzie tylko 6 godzin. Całą resztę czasu zajmują kwestie logistyczne.

A sam Londyn jest piękny. Klimatyczne budynki, małe skwerki i parki, czerwone budki telefoniczne i autobusy składają się na niepowtarzalny urok miasta. Londyn jest stary, widać to na każdym kroku, widzimy to w metrze i oglądając kamienice, patrząc na ogrodzenia parków i ławki.

Całość jest pewną jednością, która podkreśla zakulisowa obecność rodziny królewskiej gdzieś w tle, widoczna na herbach na latarniach czy wzorach na płytach od studzienek kanalizacyjnych. Wszędzie widać, że to miasto z konkretnymi tradycjami, każda rzecz składa się na ducha tego miejsca.