Malediwy – piękne krajobrazy, bajecznie czysta, błękitna woda oraz możliwość całkowitego relaksu. Idealne miejsce na podróż poślubną! Ile się leci na Malediwy, jak przygotować się na takie wakacje, dlaczego nie warto kupować alkoholu oraz jak to jest lecieć hydrolotem – na te i inne pytania odpowiada Urszi, która zrealizowała swoje marzenie i spędziła ponad tydzień na rajskiej wyspie.


Pyta: Wojciech Krusiński, redaktor naczelny PolskaZwiedza.pl, pasjonat projektów internetowych, nałogowy czytelnik, twórca bloga www.goodstory.pl.

Odpowiada: Urszi, cudowna żona wspaniałego męża, która uwielbia podróżować, kocha urządzać wnętrza, lubi dobrze wyglądać, a wolne chwile spędza na działce :) Prowadzi blog „O wszystkim i o niczym…”


fot. Urszi i / O wszystkim i o niczym...

fot. Urszi / O wszystkim i o niczym…

Wojciech Krusiński: Czemu zdecydowałeś się wybrać akurat podróż na Malediwy?
Urszi: Kiedy organizowałam z moim mężem wesele, szukaliśmy wyjątkowego miejsca na podróż poślubną, chcieliśmy spełnić marzenia i zobaczyć zupełnie inny świat. Marzenie o podróży na Malediwy było ze mną chyba od zawsze. Piękne krajobrazy, bajecznie czysta błękitna woda oraz możliwość całkowitego relaksu (po nie ukrywam dość stresującym okresie, każdy kto brał ślub wie o czym mówię :)) ostatecznie przemówiły za tym miejscem.

fot. Urszi i / O wszystkim i o niczym...

fot. Urszi / O wszystkim i o niczym…

WK: Na jak długo i kiedy konkretnie poleciałaś na Malediwy?
U: Podróż odbyła się we wrześniu 2014 roku. Wylecieliśmy 8.09 a wróciliśmy 18.09.

WK: Miałaś aż trzy przesiadki zanim wylądowałaś doleciałaś na miejsce. Ile łącznie byłaś w podróży?
U: W drodze na Malediwy w podróży łącznie byliśmy 16 godzin, z powrotem niestety już ok. 26. Wszystko ze względu na to, że hydroloty, które dowoziły ludzi z naszej wyspy na lotnisko, latają jedynie od świtu do zmierzchu w trakcie dobrych warunków atmosferycznych. W dniu wylotu pogoda bardzo się popsuła i wyspę opuszczaliśmy o 14. Przesunięcie czasu sprawiło, że na lotnisku byliśmy o 13:45, a samolot z Male do Dubaju odlatywał dopiero o 23.

fot. Urszi i / O wszystkim i o niczym...

fot. Urszi / O wszystkim i o niczym…

WK: Jak się przygotować na taką podróż?
U: Przeszukałam chyba cały internet, aby dobrze przygotować się na tą podróż :-). Co by nie mówić jest to bardzo egzotyczne miejsce, zupełnie inne niż te, w których bywałam. Na szczęście okazało się, że żadne szczepienia nie są wymagane. Obawiałam się komarów i malarii, ale od bardzo wielu lat nikt w tym rejonie na nią nie zachorował. Na wyspie w ogóle nie było tego typu owadów.

Jeśli chodzi o zawartość bagażu, nie możemy zapomnieć o kremach z filtrem, okularach przeciwsłonecznych, okryciu głowy oraz podstawowych lekach. Woda oraz jedzenie są tu inne, dlatego warto zaopatrzyć się w środki na problemy żołądkowe.

Na Malediwach alkohol jest zakazany (poza hotelami), dlatego nie warto niczego kupować w strefie wolnocłowej i tak nam to zabiorą :-).

fot. Urszi i / O wszystkim i o niczym...

fot. Urszi / O wszystkim i o niczym…

WK: Którą wyspę wybrałaś i dlaczego?
U: Wybrałam tę wyspę przez zupełny przypadek. W tą podróż chciałam się udać z biurem podróży, a nie na własną rękę (choć teraz trochę żałuję, zorganizowanie takiej wycieczki wcale nie jest takie trudne, mimo tak dużej odległości) i właśnie jedna z firm posiadała w swojej ofercie ten resort.

WK: Jakie miałaś przed podróżą wyobrażenia tego miejsca i czy pokryły się z rzeczywistością?
U: Była to moja podróż poślubna, i tym samym podróż mojego życia. Ta wymarzona i wyczekana, więc miałam naprawdę duże oczekiwania :-) Na szczęście wszystko wyglądało dokładnie tak jak na zdjęciach. Czasami jak o tym myślę, to nie wierzę, że tam byłam :-)

Nie sądziłam, że jedzenie będzie tak pyszne. Świeże egzotyczne owoce śnią mi się czasami po nocach, bo ich smak był nieziemski! Prawdziwą dojrzałą papaję jadłam tonami, bardzo żałuję, że nie ma takiej w Polsce. Do każdego posiłku hotel serwował kilka rodzajów pysznych ciast, których nigdy wcześniej nie widziałam na oczy. To był raj dla oczu i dla podniebienia!

fot. Urszi i / O wszystkim i o niczym...

fot. Urszi / O wszystkim i o niczym…

WK: Na docelową wyspę zdecydowałaś się dolecieć hydrolotem. Jak wrażenia i czy polecasz ten środek transportu? :-)
U: Może to dziwne, ale strasznie boję się latać. Mimo, że uwielbiam podróżować i odkrywać nowe miejsca przeraża mnie za każdym razem podróż samolotem. Gdy lecieliśmy na wyspę, byłam już zmęczona i dodatkowo bardzo podekscytowana, więc postanowiłam usiąść przy oknie (do tej poty nie wierzę, że to zrobiłam). Na początku stres był ogromny, ale jak zobaczyłam te piękne widoki nie byłam w stanie oderwać oczu od okna.

Z powrotem już nie było tak kolorowo. Padał mocny deszcz, hydrolotem rzucało na lewo i prawo, dodatkowo podnosił się i spadał. Byłam bliska zawału. Nie polecam tego środka transportu. Zawsze można wybrać wyspę bliżej Male i dotrzeć na nią łodzią :-).

Airtaxi na Malediwach:

WK: Miałaś okazję zwiedzić Male czy też tylko było to dla Ciebie miejsce tylko przesiadkowe?
U: Niestety, nie miałam okazji zwiedzić Male, moje biuro podróży nie posiadało takiej opcji. Obserwowałam to miasto z lotniska i odniosłam wrażenie, że wszystko jest bardzo mocno zabudowane, wręcz upchane na siłę.

Widok na Male z lotniska / fot. Urszi i / O wszystkim i o niczym...

Widok na Male z lotniska / fot. Urszi / O wszystkim i o niczym…

WK: Na swoim blogu piszesz, że duży nacisk kładzie się tam w szkole na język angielski. Nie było więc problemów z porozumiewaniem się z mieszkańcami?
U: Nie było żadnego problemu z porozumieniem się. Cała obsługa hotelu biegle mówiła po angielsku, dodatkowo potrafili powiedzieć kilka słów po niemiecku i rosyjsku (z tych krajów turystów jest tam najwięcej).

WK: Jakie atrakcje na Malediwach polecasz?
U: Atrakcji jest bardzo dużo. Większość z nich jest niestety dodatkowo płatna. Na pewno polecam zwiedzenie wyspy tubylców, bo to naprawdę zupełnie inny świat niż resort, na którym byliśmy. Co wieczór na jednym z pomostów można było popatrzeć na małe rekiny, były wtedy karmione. Codziennie były też rejsy, aby zrobić zdjęcia zachodowi słońca. Jedna z wycieczek oferowała dzień na bezludnej wyspie, ale nie zdecydowaliśmy się na nią ze względu na naprawdę wysoką cenę, według nas nieadekwatną do oferty.

fot. Urszi i / O wszystkim i o niczym...

fot. Urszi / O wszystkim i o niczym…

Resort organizował praktycznie codziennie wspaniałe wieczory tematyczne. Pierwszego dnia zdecydowaliśmy się na kolację na plaży. Świeże owoce morza, sami wybraliśmy homara, który został przyrządzony na naszych oczach. Był przepyszny!

W ciągu dnia polecam snurkowanie. Mimo, że sama z racji strachu się nie zdecydowałam to mąż robił to codziennie. Można popatrzeć na piękne kolorowe rybki, na rafę, muszle. Coś pięknego!

WK: Co szczególnie utkwiło Ci w pamięci z pobytu?
U: Najbardziej utkwiły mi w pamięci widoki błękitnej wody oraz smak najpyszniejszej papai!

WK: I ostatnie pytanie: chciałabyś tam jeszcze wrócić?
U: Myślę, że wrócę tam z mężem na naszą 10., a może 15. rocznicę ślubu. Póki co mam zbyt wiele miejsc na mojej liście marzeń, które chciałabym zobaczyć :-)

fot. Urszi i / O wszystkim i o niczym...

fot. Urszi / O wszystkim i o niczym…

Zdjęcie główne: fot. Fredrik Rubensson / CC BY-SA 2.0 / Flickr.com

Więcej o podróżach Urszi (i nie tylko! :-)) znajdziecie na jej blogu „O wszystkim i o niczym…