Islandia – państwo położone na wyspie o tej samej nazwie oraz kilku mniejszych wyspach – słynie z wulkanów, gejzerów, gorących źródeł oraz pięknych widoków, zarówno w lecie, jak i w zimie.  Jak przygotować się do podróży? Co koniecznie należy zobaczyć? Co jest takiego niezwykłego w Islandii i jej mieszkańcach? O tym opowiada Dorota Trochimczyk, która co roku wyjeżdża tam do pracy.


Pyta: Wojciech Krusiński, redaktor naczelny PolskaZwiedza.pl, pasjonat projektów internetowych, nałogowy czytelnik, twórca bloga www.goodstory.pl.

Odpowiada: Dorota Trochimczyk, pasjonatka podróży, amatorka fotografii, zakochana bez pamięci w naturze Islandii oraz Polski, z wielkimi marzeniami i pozytywnym podejściem do życia. Prowadzi blog Pani Dorcia w Islandii.


Thingvellir / fot. Dorota Trochimczyk / Pani Dorcia

Wojciech Krusiński: Od pięciu lat regularnie wyjeżdżasz do pracy sezonowej do Islandii. Dlatego akurat tam i na jak długo wyjeżdżasz?
Dorota Trochimczyk: To wyszło zupełnie przypadkiem. Gdy zaczynałam studia, to wielu moich znajomych akurat tam było i dzięki temu się wkręciłam. Bardzo łatwo jest się uzależnić od tej formy dodatkowego zarobku, ponieważ stawka za pracę jest dużo wyższa niż w Polsce. Mówię tu o tych samych zajęciach. Dodatkowo praca nie jest ciężka, a dzięki młodej ekipie mamy zawsze wesołą atmosferę i często urządzamy sobie domówki, co mocno integruje.

Początkowo wyjeżdżałam jedynie na lato, bo musiałam wrócić na semestr. Ale po studiach, postanowiłam niczym się nie ograniczać i korzystać z danej mi możliwości! Musiałam postawić na szali moją karierę w kraju lub cieszyć się całkowitą wolnością w Islandii. Wybrałam to drugie :)

fot. Dorota Trochimczyk / Pani Dorcia

WK: Co Ci się najbardziej podoba w tym kraju?
DT: Przede wszystkim niesamowite i zróżnicowane krajobrazy i to, że tu rządzi natura. Życie płynie w klimacie slow i nikt się nigdzie nie śpieszy, nie zamartwia. Islandczycy są spontaniczni, nie przejmują się konwenansami. Tutaj można odetchnąć, dosłownie i w przenośni :)

fot. Dorota Trochimczyk / Pani Dorcia

WK: Jaka jest najczęściej pogoda na Islandii?
DT: Ze względu na dwa klimaty – naprawdę różnorodna. Na południu jest bardziej deszczowo i wietrznie, zaś na północy kraju bardziej słonecznie, a lata bardziej ciepłe i zimy bardziej zimne.

fot. Dorota Trochimczyk / Pani Dorcia

WK: Oglądając Twoje zdjęcia jestem zachwycony krajobrazem tego kraju. W którym miesiącu najlepiej zwiedzać Islandię?
DT: Wrzesień wydaje mi się najbardziej optymalnym miesiącem, bo zdarza się wiele dni słonecznych i nadal jest ciepło, a ceny są niższe niż w sezonie letnim. Średnia temperatura wynosi około 11 stopni, to tylko 3 mniej w porównaniu z lipcem. I oczywiście nie ma już takich tłumów :)

Na lodowcu we wrześniu jest naprawdę zimno! Sólheimajökull – część lodowca Myrdalsjokull / fot. Dorota Trochimczyk / Pani Dorcia

WK: Co koniecznie należy zobaczyć?
DT: Póki co, to poznałam tylko południe kraju, które jest chyba najbogatsze w atrakcje. Nie bez powodu 60% wszystkich gości robi rundkę jedynie po południu.

Na Islandię się jedzie, aby poczuć siłę natury, dlatego szczególnie polecam wodospady (Gulfoss, Skogar, Seljandsfoss), gejzery, wulkany (Kerid), gorące źródła (rzeka z Hveragerdi), południowe wybrzeże z cyplem Dyrholaey, czarną plażę w Viku oraz Reynisfjara, i lagunę lodowcową wraz w monumentalnym lodowcem Vatnajokull.

Wodospad Skogar / fot. Dorota Trochimczyk / Pani Dorcia

Strokkur potrafi wystrzelić na wysokość 35m / fot. Dorota Trochimczyk / Pani Dorcia

WK: Atrakcje Reykjaviku – co szczególnie Ci się spodobało?
DT: Niestety, szczegółowe zwiedzanie stolicy wciąż jeszcze przede mną. Jeśli mam do wyboru – miasto czy przyroda, to lecę w plener. Nie jestem typem, który kocha łazić po galeriach, sklepach, muzeach i innych tego typu rozrywkach. U mnie zawsze wygra natura, i to wpisy pokazujące różne miejsca są moim konikiem i moją dumą :)

WK: Na swoim blogu piszesz, że w okolicach stolicy mieszka najwięcej uroczych pafinów na świecie. Łatwo można je spotkać?
DT: Mieszkają one na wybrzeżach i małych wysepkach, dlatego najlepszą opcją jest podpłynięcie łodzią, co oferuje wiele firm. Jest to koszt około 40 euro. Według mnie, bardziej rozsądnie jest tę kasę przeznaczyć np. na oglądanie wielorybów, a na poszukiwanie maskonurów wybrać się na Westmanneyar lub Dyrholaey :)

fot. Dorota Trochimczyk / Pani Dorcia

WK: Miałaś okazję podziwiać zorze polarne?
DT: Bardzo często. Delikatne można zaobserwować nawet w sierpniu, jednak im bliżej zimy, tym bardziej wyraźne. To jest widok, przy którym oczy wyłażą z orbit ;)

fot. Andrés Nieto Porras / CC BY-SA 2.0 / Flickr

fot. Andrés Nieto Porras / CC BY-SA 2.0 / Flickr

WK: Jak przygotować się do podróży na Islandię?
DT: Niezależnie od pory roku należy zabrać wygodne buty (najlepiej trapery), kurtkę wiatroszczelną, czapkę i rękawiczki, okulary przeciwsłoneczne. Ceny są wysokie, więc można wziąć jedzenie ze sobą, jednak należy pamiętać, że niektóre produkty mięsne są zabronione, np. suszone i wędzone wędliny, mleko, jajka.

Można przejrzeć też mapę z lokalizacjami interesujących nas miejsc – większość znajduje się tuż przy głównej drodze okalającej wyspę. Jadąc absolutnie spontanicznie można przegapić wiele wspaniałości i później gorzko tego żałować. Dużo na ten temat piszę we wskazówkach dotyczących wyjazdu.

fot. Dorota Trochimczyk / Pani Dorcia

WK: Jacy się Islandczycy?
DT: Dla turystów pomocni i uprzejmi, jednak nieco zamknięci w sobie. Gdy już kogoś poznają, to okazują się radośni, zwariowani i spontaniczni. W pracy ostrożni (lekko leniwi), można powiedzieć, że oszczędzają energię na zimę… I na imprezy, gdzie piją i tańczą do upadłego. Czerpią z życia pełnymi garściami i nie przejmują się opinią innych. I również pragną dobrego życia, miłości i przyjaźni :)

Gitarzysta grający pod Seljalandsfoss / fot. Dorota Trochimczyk / Pani Dorcia

WK: Czy jest jakieś danie, które szczególnie polecasz, by spróbować je będąc na Islandii?
DT: Cała islandzka kuchnia opiera się na jagnięcinie – jest to ich rarytas. Dlatego polecam spróbować cokolwiek z kategorii „1000 sposobów na lamba”. Ja za tym mięsem nie przepadam, jest to jedna z tych rzeczy, które się kocha lub nienawidzi. Oprócz tego można skosztować mięsa wieloryba, renifera, maskonura czy rekina. Taka egzotyka, aby było, co wnukom opowiadać. Ale muszę powiedzieć za co kocham kuchnię Islandzką – za cudownie pyszne świeże ryby! Atlantycki dorsz, pstrąg rzeczny lub lokalny łosoś – moi absolutni faworyci.

WK: Piszesz, że „Jeśli chcesz zaoszczędzić (sporo) kaski to weź również jakieś jedzenie z Polski”. Podaj proszę jakieś przykładowe ceny.
DT: Opłaca się kupować w tanim markecie Bonus oraz korzystać z promocji „happy hours” w restauracjach. Przykładowy lunch kosztuje 1500 kr, hamburger z frytkami 1250 kr. Zaś w marketach kupimy:
chleb – 380 kr,
jajka 12 szt – 600 kr,
mleko 1 litr – 180 kr,
mięso mielone / pierś kurczaka 1 kg – 2000 kr,
banany 1kg – 380 kr,
woda 1,5 litra – 240 kr,
czekolada 200 gr – 200 kr.

100 kr jest warte obecnie 3 zł.

WK: Gdybyś miała scharakteryzować Islandię w jednym zdaniu, co byś powiedziała?
DT: Jest to jedno z ostatnich miejsc na Ziemi, gdzie człowiek czuje całkowity respekt do natury, jej ogromną siłę i cudowną możliwość kształtowania krajobrazu na milion różnorodnych sposobów, czuje swoją małość i powinność jak najmniejszej ingerencji w ekosystem (o czym najczęściej się zapomina powracając do „cywilizacji”, gdzie liczą się tylko pieniądze, liczby i wyniki).

fot. Dorota Trochimczyk / Pani Dorcia

WK: I na koniec pytanie: uczysz się islandzkiego czy angielski Ci w zupełności wystarcza? :-)
DT: Islandzki bardzo mnie fascynuje, lubię go słuchać, wyłapuję pojedyncze słówka i nie wykluczam możliwości nauki w przyszłości. Jednak w obecnej sytuacji angielski wystarcza mi zupełnie – wciąż się uczę, ćwicząc go w praktyce. To jest najlepsza szkoła :)

fot. Dorota Trochimczyk / Pani Dorcia

Więcej o tym kraju, jak również o podróżach Doroty, znajdziecie na blogu Pani Dorcia w Islandii.

Zdjęcie główne: fot. Stig Nygaard / CC BY 2.0 / Flickr