To mój ósmy dzień w Malezji, czwarty na wyspie Perhentian Besar. Dzisiaj po raz drugi w życiu wybrałem się na nurkowanie z rurką (snorkeling) i było jeszcze lepiej niż poprzednim razem! Perhentian Islands okazują się idealnym miejscem na tego typu aktywność.

Niesamowita Malezja – relacja z podróży liczy 10 części. Zobacz cały plan zwiedzania, gdzie znajdziesz linki do poszczególnych dni wyprawy. Albo przejdź od razu do początku relacji, czyli Kuala Lumpur wita.


Autor: Wojciech Krusiński, założyciel PolskaZwiedza.pl, pasjonat projektów internetowych, nałogowy czytelnik, twórca bloga Goodstory.pl.


fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

Wstajemy na tyle wcześnie, by spokojnie zjeść śniadanie i przed wypłynięciem na wycieczkę pójść wypożyczyć w pobliskim hotelu podwodną kamerę.

Akurat zaczął się weekend, więc na wyspie jest więcej osób niż w poprzednich dniach. U nas w Bayu Dive Lodge (zobacz jak wygląd pokój i okolica) wszystkie domki są zajęte, w innych miejscach – patrząc po obecności ręczników suszących się przed drzwiami – sytuacja wygląda podobnie.

Tym razem udaje nam się wypożyczyć sprzęt, by pod wodą móc robić zdjęcia. Koszt to 50 ringgitów (ok. 50 zł), trzeba tylko mieć własną kartę pamięci. Jedyny minus to fakt, że aparat nie jest w pełni naładowany, bo został podłączony dopiero dzisiaj rano. Nie ma jednak nic innego, więc bierzemy go mając nadzieję, że starczy do końca naszej wyprawy.

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

Snorkeling w pobliżu Rawa Island

Wypływamy o 10.00. Tuż przed tą godziną wydawało się, że nasza łódź będzie wypełniona po brzegi, bo na plaży czekało ponad 20 osób, ale na szczęście ta grupa wsiadła do innej łodzi. Ostatecznie okazało się, że prócz naszej czwórki przewodnik na nikogo już nie czeka :-) Super!

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

Płyniemy aż za małą wyspę (czyli Pulau Perhentian Kecil), by dotrzeć do skupiska niewielkich wysepek. Najpierw przy skałach podziwiamy zarówno rafę koralową, jak i setki ryb.

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

Potem płyniemy do kolejnego miejsca z kapitalnymi widokami. Jest płytko, więc trzeba uważać, by nie zrobić sobie krzywdy (dość łatwo można rozciąć sobie nogę), ale miejsce zachwyca swoją różnorodnością.

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

Następnie kierujemy się w stronę Rawa Island i jest to mój numer jeden ze wszystkich miejsc, gdzie pływałem w Malezji. Snorkeling w tej okolicy jest absolutnie cudowny.

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

Miałem okazję podziwiać tysiące ryb – miniaturowych, małych, średnich i dużych :-), w tym charakterystyczną Napoleon Fish.

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

Do tego przeżywam tutaj coś, czego wiem, że nigdy nie zapomnę – wokół mnie przepłynęła ławica ryb, takich niewielkich, które mieniły się w promieniach słońca.

Ogarnęło mnie tak wielkie uczucie zachwytu, że aż trudno mi to wyrazić słowami. Co ciekawe, po chwili pojawiła się kolejna ławica ryb, tym razem większych! Całość trwała może z minutę, dwie, nie więcej, ale intensywność doznania i wrażenie czegoś magicznego sprawia, że ten czas postrzegam zupełnie inaczej :-).

Polecam wszystkim to miejsce. Jeśli wybieracie się na wyspy Perhentian koniecznie wykupcie wycieczkę na Rawa Island!

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

W planie podróży jest jeszcze Latarnia Morska – miejsce pełne życia, z gigantyczną rafą koralową, tysiącami ryb, i z doskonałą widocznością. Nie mam niestety żadnych zdjęć, ponieważ bateria w aparacie nam padła.

Jest to dobre miejsce, by pływać bez kamizelki, gdyż jest na tyle głęboko, że nie ma możliwości, by w coś uderzyć (oczywiście prócz samej konstrukcji latarni…). Trzeba tylko uważać na silny prąd, trudno czasami płynąć dalej, bo co chwilę nas cofa.

Z wycieczki wracamy opaleni, zmęczeni i szczęśliwi.

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

Robimy sobie ranking miejsc i każde z nas ma swój typ. Ja pozostaję przy Rawa Island! Zgadzamy się jednak, że warto było zdecydować się na tę wycieczkę. Jest ona na tyle inna od wczorajszej, że stanowi zarówno uzupełnienie, jak i rozszerzenie doświadczenia z uprawiania snorkelingu w Malezji.

Podsumowując – jestem absolutnie zachwycony. Także postawą naszego przewodnika, który pływał z nami i pokazywał, co ciekawsze miejsca.

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

Po powrocie idziemy od razu na obiad (chicken curry), a potem po prostu kontemplujemy czas na wyspie. Szczególnie, że jest tak spokojnie i cicho…

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

Ostatnia kolacja na wyspie Perhentian
Wieczorem z kolei idziemy zjeść ryby z grilla. Jest weekend, więc okazuje się, że trzeba było wcześniej zarezerwować stolik.

Jest mnóstwo osób, a zaledwie kilka knajp otwartych. Do tego nikt nie przychodzi na szybką kolację, lecz planuje posiedzieć z przyjaciółmi i miło spędzić wieczór.

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

Postanowiliśmy jednak poczekać. I na szczęście po kilku minutach jedna para skończyła posiłek i wstała od stołu, który od razu zajmujemy i dopiero potem idziemy wybrać ryby. Zamawiamy dwie gigantyczne krewetki, do których dostajemy sos sojowy m.in. z czosnkiem i chili. Czas oczekiwania wynosi godzinę, aż tyle jest zamówień!

Krewetki są bardzo dobre, jednak dalej najlepsze w życiu jadłem na Jimbaran na Bali. Co nie znaczy, że te jem bez przyjemności ;-)

fot. PolskaZwiedza.pl

fot. PolskaZwiedza.pl

Po niespiesznej kolacji idziemy ostatni raz na nocny spacer po plaży. Słuchamy szumu fal i rozmawiamy, jak szybko minęły nam te cztery dni. W pewnym momencie zaczyna błyskać, choć jeszcze nie pada. Wracamy jednak szybko do hotelu, bo może lunąć lada chwila. I tak najwyższy czas, by się spakować. Jutro o 8.00 rano ma czekać na nas łódź, którą dostaniemy się do Kuala Besut, a stamtąd jedziemy busem do Penang, a konkretniej do George Town, słynącego z doskonałej kuchni i murali.

Załamanie pogody

Gdy się pakujemy, pogoda psuje się na maksa. Zaczyna tak lać, że nawet… nasz domek zaczyna przeciekać!

Na szczęście tylko w łazience, ale i tak przyspieszamy nasze pakowanie się! Ostatnie doświadczenie na wyspie – przeżywamy załamanie pogody. Siedzimy w niewielkim domku, który trochę przecieka i słuchamy grzmotów i walenia deszczu o dach i ściany. Dobrze, że nie złapało nas na morzu albo np. w dżungli. Niesamowite wrażenie, gdy wokół błyska, grzmi, leje, a my jesteśmy w malutkim drewnianym domku.

Z trudem, ale zasypiamy. To nasza ostatnia noc tutaj. Szkoda. Pocieszam się tym, że  jutro o tej porze będziemy w George Town! :-)