Wylecieliśmy z lotniska Chopina w Warszawie w niedzielę o 12.40. Przesiadka w Moskwie – 3 godziny czekania – a potem 10 godzin lotu. Uwzględniając różnicę czasu, w Tokio wylądowaliśmy w poniedziałek o 10.35 rano. Jak widzicie, wystarczy zaledwie kilkanaście godzin lotu, by móc skonfrontować wyobrażenie o Japonii i Japończykach z rzeczywistością :-)

Cała relacja liczy dziewięć części. Zapraszam do lektury całości! :-) Planujesz podróż do Tokio? Zobacz mój poradnik dotyczący wyjazdu do Japonii >


Autor: Wojciech Krusiński, redaktor naczelny PolskaZwiedza.pl, pasjonat projektów internetowych, nałogowy czytelnik, twórca bloga www.goodstory.pl.


Nigdy wcześniej nie byłem w Japonii, jakoś nie mogłem dobrze trafić z biletami lotniczymi w terminie, który by mi odpowiadał, nie mówiąc już o cenie. W listopadzie 2014 roku udało mi się jednak kupić bilety bezpośrednio na stronie rosyjskich linii lotniczych Aeroflot za łączną kwotę 1617 zł na termin – 12 kwietnia wylot i 21 kwietnia powrót do Warszawy.

Ucieszyłem się, bo w tym okresie przypada mniej więcej kwitnienie wiśni (od razu powiem, że po kilku miesiącach okazało się jednak, że w 2015 roku zakwitły one szybciej…).

Założenia wyjazdu
Plan na tę podróż jest taki, by w ciągu ośmiu dni zwiedzić jak najwięcej w stolicy Japonii i móc podczas kolejnej podróży skupić się już na innych miastach i okolicach.

Dlatego też w tym roku ominęło nas m.in. Kanamara Matsuri, czyli festiwal żelaznego penisa w Kawasaki, który zawsze organizowany jest w pierwszą niedzielę kwietnia, jak również „Złoty tydzień”, który trwa od 29 kwietnia do 5 maja. Ale załapaliśmy się na końcówkę kwitnienia wiśni (niestety w tym roku zakwitły szybciej ze względu na wyjątkowo sprzyjającą pogodę) i początek kwitnienia piwonii.

Przelot do Japonii
Aeroflot ma dobre połączenie. Wylot z lotniska Chopina jest o 12.40. Do Moskwy dolatuje się o godzinie 15.40 (przesunięcie czasu o godzinę do przodu). Potem czeka się do 18.20 na odprawę i o równej 19.00 wylatuje w stronę lotniska Narita koło Tokio.

W oczekiwaniu na samolot na lotnisku Szeremietiewo. Fot. Wojciech Krusiński

W oczekiwaniu na samolot na lotnisku Szeremietiewo. Fot. Wojciech Krusiński

Lądowanie w Japonii jest o 10.35, więc mamy cały dzień na zwiedzanie stolicy, oczywiście pod warunkiem, że nie padniemy spać od razu po dotarciu do hotelu, bo w Polsce jest 3 rano…

Przejazd do Tokio Tokio
Z lotniska Narita do Tokio można się dostać kilkoma sposobami – pociągami (tutaj jest lista), jak również autobusem.

My wybraliśmy Tokyo Shuttle Bus za 1000 jenów (czyli 32 zł z groszami – taki był kurs jenów japońskich, gdy wyjeżdżaliśmy) i w ciągu godziny byliśmy przy dworcu w Tokio (Tokyo Station).

Już na lotnisku widać, że w Japonii – tak jak czytałem – wszystko musi być zorganizowane – na przystanku autobusowym oczekujący nie stali w rozproszonej grupie, lecz w kolejce, którą zarządzała osoba odpowiedzialna również za załadowanie walizek do luku bagażowego autobusu (i oczywiście wydanie pokwitowania).

Przyjazd do Tokio

Przyjazd do Tokio

Pogoda
Niestety, 13 kwietnia padało. Zarówno na lotnisku, jak i w samym Tokio. I nie był to przelotny deszcz. Ulewa trwała cały dzień, tak więc zwiedzanie stolicy Japonii zaczęliśmy od ucieczki przed deszczem pod dach dworca kolejowego.

Sam teren dworca jest ogromny, są tam dziesiątki najróżniejszych sklepów, plątanina korytarzy i przejść podziemnych, w których nie tak łatwo się odnaleźć. Co prawda w korytarzach są mapy, ale oznaczenia są w dużej mierze po japońsku i trudno się połapać.

Wyraźnie oznaczone są za to kasy do poszczególnych środków komunikacji, a w automatach sprzedających bilety i karty na przejazd jest opcja wyboru języka angielskiego.

Mieliśmy jeszcze czas do zameldowania się w hotelu, więc zamiast na stację metra poszliśmy w stronę Kitchen Street, w której można wybierać miejsce na posiłek wśród kilkudziesięciu ofert.

Kitchen Street. Fot. Wojciech Krusiński

Kitchen Street. Fot. Wojciech Krusiński

Jedzenie
Przeszło mi przez myśl, że pierwszym daniem w Tokio powinno być sushi, jednak po podróży zdecydowaliśmy się na coś cieplejszego ;-). Kręciliśmy się po Kitchen Street, by wybrać najlepsze miejsce zgodnie z zasadą, że należy jeść tam, gdzie tubylcy. Zaglądaliśmy do wielu okien aż w końcu weszliśmy do knajpki, w której siedzieli przy stołach zarówno biznesmeni (pora lunchu), jak i całe rodziny.

Co jest miłe – zawsze przed posiłkiem dostaje się dwie rzeczy: wodę z lodem i jednorazowy ręczniczek odświeżający.

Menu było po japońsku, na szczęście ze zdjęciami potraw :-). Próbowaliśmy dopytać się, co jest czym, ale obsługa nie znała angielskiego, więc na migi pokazaliśmy, co chcemy (wybrane metodą losową) i zaczęliśmy dyskretnie obserwować innych współbiesiadników.

Dzięki temu, gdy już dostałem swój posiłek, wiedziałem, że to w dzbanku to nie herbata, ale wywar, która się przelewa do miski i można skomponować własną zupę dodając bliżej niezidentyfikowane składniki podane w talerzykach do przystawek i np. posiekane nori, które stało w pojemniczku na stole.

Nie jestem do końca pewien, co zjadłem, ale było pyszne i wyglądało tak:

Pierwszy posiłek w Tokio. Fot. Wojciech Krusiński

Pierwszy posiłek w Tokio. Fot. Wojciech Krusiński

Przyjazd do hotelu
Zbliżała się 15, więc mogliśmy już pojechać do hotelu, by zostawić rzeczy i pójść do parku Ueno, który słynie z pięknych alei wokół stawów obsadzonymi drzewami wiśni.

Po Tokio można poruszać się na kilka sposobów, my postanowiliśmy korzystać tylko z metra. Do wyboru są m.in. pojedyncze bilety i jednodniowe, można również wyrobić sobie PASMO card – jest to karta prepaid, czyli wpłaca się na nią określoną kwotę i potem opłaca poszczególne przejazdy (tutaj znajdziecie więcej szczegółów odnośnie karty).

Jeśli planujecie w ciągu dnia dużo podróżować metrem, lepiej skorzystać z całodniowego biletu za 600 jenów (9 linii metra) albo za 1000 jenów (dodatkowe cztery linie). W inne dni opłaca się zapłacić za pojedynczy przejazd.

Najtaniej kupić trzydniowe bilety na wszystkie linie metra już na lotnisku, gdyż kosztują one 1500 jenów. Wychodzi więc 500 jenów za dzień. Ale UWAGA: można je kupić jedynie na lotnisku po okazaniu paszportu z turystyczną wizą.

Zobaczcie całą mapę metra po angielsku (pdf, prawie 5 MB) >

Hotel w Tokio
Spośród mnóstwa ofert na booking.com wybraliśmy Ueno First City Hotel (zobacz na booking.com), mieszczący się w pobliżu stacji metra Yushima, jak również oddalony o zaledwie kilkaset metrów od parku Ueno.

Pokój ma 11 metrów, jednak mimo niewielkiej powierzchni, zawiera wszystko, co potrzeba – wygodne łóżko, łazienkę z wanną i prysznicem, niewielką szafę, biurko, krzesło, lodówkę, suszarkę, kabel do internetu (Wi-Fi również jest dostępne), a nawet grzejnik (pokój ma też klimatyzację).

Co ciekawe, podczas meldowania mogliśmy wybrać sobie dodatkowe akcesoria kosmetyczne, jak np. maseczki do twarzy i akcesoria do manikiuru oraz kosmetyki pielęgnacyjne. Byłem przyjemnie zaskoczony. Także tym, że w pokoju czekały również na nas szlafroki, kapcie, zestaw kosmetyków, maszynka do golenia, grzebień, gąbka do ciała, suszarka, herbata i czajnik do gotowania.

Takich różnych drobnych, a bardzo miłych dodatków często nie widzę nawet w pięciogwiazdkowych hotelach w Polsce!

Oto jak wygląda Ueno First City Hotel oraz pokój 508:

Zdjęcia hotelu, jak i aktualne ceny za wynajęcie pokoju możecie sprawdzić na booking.com.

Planowaliśmy wieczorem jeszcze pozwiedzać okolicę, jednak nieustanna ulewa skutecznie zniechęciła nas do tego. Zmęczenie podróżą i zmiana czasu też swoje zrobiły, więc poszliśmy wcześniej spać. Pozostało mieć nadzieję, że jutro będzie lepiej wbrew temu, co pokazują prognozy pogody…

Przeczytaj relację z drugiego dnia w Tokio >