Bierzecie pod uwagę wyjazd na narty na Słowację i zastanawiacie się, czy to dobry pomysł? Zachęcamy do przeczytania rozmowy z Arkiem, który już kilka razy wyjeżdżał do tego kraju w zimie. Oto jego wrażenia.


Pyta: Wojciech Krusiński, redaktor naczelny PolskaZwiedza.pl, pasjonat projektów internetowych, nałogowy czytelnik, twórca bloga www.goodstory.pl.

Odpowiada: Arek Gadaliński, lubi graffiti, wydarzenia kulturalno-artystyczne oraz sport. Pasjonat technologii, nauki, odkrywanie świata i własnego umysłu. Z zawodu grafik.


fot. Ján Sokoly / CC BY 2.0 / Flickr

fot. Ján Sokoly / CC BY 2.0 / Flickr

Wojciech Krusiński: Gdzie konkretnie i kiedy byłeś na Słowacji na nartach?
Arek Gadaliński:
na Słowację wybraliśmy się w wersji ekonomicznej, śpiąc u znajomego w Zakopanem, na weekend w połowie stycznia 2016r. W poprzednim roku też jeździliśmy – na przełomie lat 2014/2015, z Nowym Rokiem o 8 rano włącznie. Miejsca na jakich jeździłem to znany Chopok, Tatrzańska Łomnica oraz chyba mniej znane miejsce – Kubińska Hola.

WK: Dlaczego akurat w to miejsce zdecydowałeś się pojechać?
AG:
Zdecydowałem się pojechać za namową starszych kolegów, którzy naciskali na progres snowboardowy. Od czasu tych dwóch wyjazdów sporo podniosłem swój poziom.

WK: Trudno było dojechać?
AG:
Nie ma wiele dróg prowadzących przez Słowację, ale w drodze z Zakopanego dobrze spytać miejscowych górali – mieliśmy sytuację, że nawigacja prowadziła nas przez stromą tatrzańską drogę, bo taka była najkrótsza. Ale bez łańcuchów praktycznie nie do pokonania, nawet tamtejsi mieszkańcy podjeżdżali pod nią „na patencie” – rozpędzając się wcześniej.

fot. Ján Sokoly / CC BY 2.0 / Flickr

fot. Ján Sokoly / CC BY 2.0 / Flickr

WK: Jaka była pogoda na Słowacji?
AG:
Na dole – po prostu pochmurno. Na górze – byliśmy w chmurze. Oczywiście nie zawsze tam tak jest (to tłumaczy czemu akurat na ten weekend była promocja z 38 na 19 euro), ale przeżycie niesamowite. Gdy zsuwasz się z góry, bo przy 2 metrach widoczności nie ma mowy o jeździe, zmysły wariują. Wszędzie dookoła biało, nie masz punktu odniesienia, a mimo to ciągle się przesuwasz po równi pochyłej. Jestem zdania, że większość rzeczy, która daje nam nowe przeżycia i inspiracje jest fajna. Nawet jeśli przez chwilę zastanowisz się „co ja tu robię”.

WK: Gdybyś miał porównać polskie warunki do tych panujących na Słowacji, co byś powiedział?
AG:
Na Słowacji – w rejonie Tatr – czuć potęgę gór, czujesz że jesteś gdzieś wysoko, gdy zjeżdżasz. W rejonie Zakopanego nigdy tego nie czułem, ale nie zjeżdżałem np. z Kasprowego, a myślę, że akurat tam jest podobnie.

WK: Słowacja – opłaca się w ogóle tam jeździć ? Jakie są ceny?
AG:
Jak wspomniałem – na Chopoku 38 euro za cały dzień. Nie ma innej opcji – trzeba wykupić cały dzień, dlatego warto wstać rano. Można zawsze upolować okazję, my na Kubinskiej Holi płaciliśmy 70 zł za cały dzień. Jest to dużo mniej zaawansowany technicznie obiekt, ale polecam każdemu freeride tutaj. Jeszcze nie jeździłem w takim miejscu.

WK: Jak oceniasz trasy?
AG:
Trasy miejscami oblodzone, trzeba umiejętnie rozróżniać teren i wybierać właściwą drogę zjazdu.

WK: Co Ci się najbardziej spodobało?
AG:
Freeride Kubinska Hola, widoki, zatykanie uszu powyżej danej wysokości.

WK: A co najmniej?
AG:
Ceny – zarabiasz w PLN, wydajesz w EURO. Zapiekanka na stoku (niezła, z kurczakiem i warzywami) = 4 euro.

fot. Ján Sokoly / CC BY 2.0 / Flickr

fot. Ján Sokoly / CC BY 2.0 / Flickr

WK: Gdzie wybierasz się za rok na narty? :-)
AG:
Słowacja albo inne miejsce za granicą… W Polsce fajnie mi się jeździło póki co w Białce Tatrzańskiej – na Kotelnicy.

Zdjęcie główne: fot. Anita Szeicz / CC BY-ND 2.0 / Flickr