Od wczoraj mieszkamy w Tokyu Stay Higashi Ginza, czyli w samym sercu słynnego targu rybnego, więc dzisiaj wstajemy wcześniej, by zobaczyć handlarzy owocami morza w akcji.
Jeśli chcesz czytać relację od początku, zacznij od tekstu „Japonia wita” >
Autor: Wojciech Krusiński, redaktor naczelny PolskaZwiedza.pl, pasjonat projektów internetowych, nałogowy czytelnik, twórca bloga www.goodstory.pl.
Na samą licytację, która odbywa się o świcie, nawet nie próbujemy się dostać – zniechęca nas do tego nie tylko pora, ale też świadomość, że turysci są wpuszczani niechętnie i w ograniczonej liczbie. Zamiast tego budzimy się po siódmej, idziemy na tradycyjne japońskie śniadanie w pobliskiej knajpce i dopiero wtedy zaczynamy zwiedzać Jogai Shijo, inaczej zwane Tsukiji Market albo Food Town.
„Kuchnia Tokio”
Dzielnica Tsukiji określana jest jako „Kuchnia Tokio”, gdyż tyle ryb, ile tutaj „przewija” się każdego dnia (ponoć ok. 2 tys. ton ryb i owoców morza) nie ma nigdzie indziej.
Można zjeść tutaj najświeższe sashimi (czyli kawałki surowej ryby) w licznych restauracjach, kupić pamiątki (polecam świetny sklep z ceramiką – zobacz film) oraz po prostu przejść się ciasnymi uliczkami i zobaczyć niesamowite stoiska pełne ryb, owoców morza i warzyw.
Tsukiji Market jest znany przede wszystkim dlatego, że jest to Centralny Rynek Sprzedaży Hurtowej w Tokio, gdzie o świcie odbywa się aukcja ryb i owoców morza. Co ważne – już nie na samą aukcję, ale na wewnętrzny targ można wejść o 9.00 rano.
Zwiedzanie Tsukiji Jogai Shijo
Czekamy cierpliwie do godziny otwarcia targu dla turystów. Choć większość ryb jest już sprzedana, to i tak ruch jest wciąż spory, dlatego trzeba być ostrożnym, gdyż wszędzie z zawrotną szybkością jeżdżą osoby na małych wózkach dostawczych.
Uważam, że samo zwiedzanie zewnętrznych wystawców to za mało, by poczuć atmosferę tego miejsca. Koniecznie bądźcie tutaj przed 9.00 i odwiedzcie hangar, by zobaczyć, jak sprzedawane są ryby w Tokio. Co prawda o tej porze wielu sprzedawców już kończy pracę, ale wciąż można natrafić np. na takie widoki, jak cięcie zamrożonych tuńczyków (zobaczcie film, na którym widać, jak to robią).
Będąc na targu pamiętajcie tylko, co jest podkreślane m.in. na stronie opisującej Targ , by nie dotykać żadnego jedzenia. I nie targujcie się, jeśli chcecie coś kupić. W Japonii nie jest to przyjęte zachowanie, dlatego prosząc o zniżkę bardziej prawdopodobne jest, że obrazicie właściciela niż rzeczywicie kupicie coś taniej.
Jedziemy do Edo-Tokyo Museum
Po targu nabrałem ochoty na sushi :-), ale jest za wcześnie na posiłek, dlatego trzymamy się planu i wsiadamy do metra, by dojechać do muzeum poświęconemu historii stolicy Japonii (stacja Ryogoku – E12).
Wrażenie robi juz sam budynek muzeum Edo-Tokyo, który wygląda jak olbrzymi sandał geta.
Zakładaliśmy, że spędzimy tutaj maksymalnie godzinę, by zdążyć na darmową wycieczkę z przewodnikiem oprowadzającym turystów po Ogrodach Cesarskich, jednak ogrom eksponatów, sposób ich zaprezentowania i ogólna atmosfera panująca w tym muzeum sprawiły, że zdecydowaliśmy się zostać tutaj dłużej.
Powrót do przeszłości
Już samo wejście do pierwszej sali jest przeżyciem. Po kupieniu biletów, jedzie się windą na szóste piętro i zaczyna zwiedzanie od przejścia po pełnowymiarowej, wiernej kopii mostu Nihonbashi, z którego widać budynki z czasów Edo i późniejszych.
Makiet jest mnóstwo, a każda dopieszczona w najmniejszym detalu (oto film pokazujący piękne eksponaty).
Poznajemy nie tylko dawne losy miasta, ale również te sprzed kilkudziesięciu lat oraz takie ciekawe rzeczy, jak np. wyglądał cały proces powstawania kolorowego drzeworytu japońskiego nishiki-e (ukiyo-e). Można też dowiedzieć się czegoś o życiu zwykłych Japończyków na przestrzeni wieków, odwiedzić repliki ich domów i pracowni.
Co więcej, wiele z eksponatów można dotknąć, pobawić się nimi, popróbować (zobaczcie film z przykładami). Lubię takie muzea i ośrodki, dlatego korzystając z okazji polecam wszystkim np. Centrum Nauki Kopernik w Warszawie czy Muzeum Nauki w Londynie – można tam spędzić pół dnia, a i tak będzie to za mało :-).
Edo-Tokyo Museum czynne jest od wtorku do niedzieli od 9.30 do 17.30, w soboty do 19.30. Można wejść najpóźniej pół godziny przed zamknięciem. Gdy święto wypada w poniedziałek, muzeum wyjątkowo otwarte jest w tym dniu, a zamknięte w następnym. Wstęp kosztuje 600 jenów (dorośli). Wszystkie szczegóły znajdziecie na oficjalnej stronie.
Spędziliśmy w Muzeum kilka godzin. I warto było! :-)
Czas na obiad w Ryogoku
W dzielnicy Ryogoku, niedaleko budynku Muzeum Edo-Tokyo, znajduje się Ryogoku Kokugikan, czyli Stadion Sumo, w którym odbywają się zawody, jak również mieści się muzeum tego sportu. Nie weszliśmy do środka, ale postanowiliśmy przejść się po okolicy, gdyż ponoć można spotkać tutaj zawodników sumo. My zobaczyliśmy dwóch – w tradycyjnych kimonach wyglądali na ogromnych i dostojnych. Efekt dostojności prysł, gdy wsiedli na rowery i podjechali do pobliskiego salonu Pachinko :-)
Kolejną atrakcją Ryogoku są restauracje, które oferują popularną wśród sumoków potrawę chanko nabe, czyli wysokokaloryczny oraz wysokobiałkowy posiłek. W skrócie jest to gulasz z kawałkami ryb, mięsa, tofu i warzywami. Jeśli zdecydujecie się go zjeść, od razu uprzedzam, że kosztuje on kilka tysięcy jenów. Dlatego podaję wam tylko opis tej potrawy, a nie opis wrażeń, gdyż sami zdecydowaliśmy się na taki posiłek:
Jest to inne ciekawe danie o nazwie sukiyaki, smakujące szczególnie dobrze w tradycyjnie urządzonej restauracji, gdzie zdejmuje się buty i siada na macie przy niskim stoliku w salce oddzielonej od innych ścianami z papieru.
Samo danie gotuje się przy nas w garnku na palniku ustawionym na środku stołu i „wyławia” się z niego kolejne porcje. W bulionie z sake, cukru i sosu sojowego gotowaliśmy m.in. boczek, jajko, grzybki enoki, ryż i tofu. Danie było pyszne i bardzo sycące.
Następnym razem, gdy będziemy w tej okolicy, planujemy jeszcze spróbować słynnego shabushabu – podobnie przygotowywanej potrawy, której nazwa pochodzi od dźwięku wydawanego przez wyborną japońską wołowinę zanurzaną we wrzącym wywarze. W Ryogoku mijaliśmy wiele restauracji serwujących dania tego typu, więc tę dzielnicę zdecydowanie polecam jako doskonałe miejsce na obiad.
Zwiedzanie Marunouchi
Najedzeni i szczęśliwi jedziemy do centrum, a konkretniej do Marunouchi, czyli dzielnicy biznesu i handlu. Różni się ona drastycznie od Ryogoku zarówno rodzajem, jak i wysokością zabudowy, więc zwiedzanie ich jednego dnia daje dobre wyobrażenie o różnorodności architektury w stolicy Japonii.
W Marunouchi dominują wysokie nowoczesne budynki, ale miedzy nimi można natrafić na perełki w zachodnim stylu, jak np. budynek Tokyo Station.
Spod stacji wyrusza co sobotę wycieczka z anglojęzycznym przewodnikiem oprowadzającym za darmo grupy po Ogrodach Cesarskich. Warto skorzystać! Szczegóły znajdziecie na ich profilu na Facebooku.
My – decydując się na dłuższe zwiedzanie Muzeum Edo-Tokyo i obiad w Ryogoku – jesteśmy w centrum za późno, więc Ogrody zostawiamy sobie na jutro, a teraz samodzielnie zwiedzamy Marunouchi z bardzo szczegółową mapką otrzymaną w informacji turystycznej mieszczącej sie w podziemiach budynku Sin Maru. Ten ogromny i pięknie zaprojektowany dom handlowy sam wart jest obejrzenia, jednak pierwszym budynkiem, który odwiedzamy jest Międzynarodowe Forum Tokio.
Kształtem nawiązuje on do żaglowca – stojąc w atrium pod wysokim na 60 m sklepieniem podpieranym przez ogromne niby-maszty nie sposób nie być pod wrażeniem rozmachu wizji architekta Rafaela Vinoly’ego.
W środku, od razu przy wejściu, stoi piękna rzeźba samuraja, ktory nazywał się Ōta Dōkan. Na wyższe pietra można wjechać windą lub wejść pnącą się do góry rampą, która prowadzi do szeregu kładek – takich „podniebnych” korytarzy. Wygląda to bardzo imponująco i futurystycznie. Wpisuje się więc doskonale w krajobraz tej dzielnicy.
Zobaczcie sami wnętrze Międzynarodowego Forum Tokio:
Pochodziliśmy jeszcze trochę po okolicy podziwiając architekturę, a następnie skierowaliśmy się w stronę słynnego Pałacu Cesarskiego i mostu Nijubashi!
Okolice Pałacu Cesarskiego
Zapewne każdy z Was kojarzy ten widok – staw, most, a nad nim góruje biała twierdza z szarym dachem. To właśnie miejsce, w którym mieszka rodzina cesarska i które jest – mam wrażenie – jednym z najczęściej fotografowanych miejsc w Tokio. I słusznie, bowiem Nijubashi Bridge pięknie komponuje się z otoczeniem.
Polecam to miejsce również dlatego, że rozciąga się z niego piękny widok na całe Marunouchi.
Po obejrzeniu okolic Pałacu Cesarskiego (sam budynek nadal jest domem rodziny cesarskiej, więc zwiedzanie jest możliwe po uprzednim zapisaniu się na specjalną wycieczkę, z wyjątkiem dnia urodzin cesarza i Nowego Roku, kiedy to Pałac jest otwarty dla wszystkich zwiedzających) warto od razu przejść do Ogrodów Cesarskich, do których wejście wiedzie przez bramę Otemon. My jednak przełożyliśmy to na kolejny dzień, gdyż planujemy przejść całe ogrody (wewnętrzne i zewnętrzne) na przestrzał, by dotrzeć do świątyni Yasukuni.
Chcemy tak zrobić, gdy będzie wcześniej, dlatego teraz chwilę odpoczywamy w parku fontann Wadakura znajdującego się jeszcze w obrębie fos otaczających dawny teren pałacu, w cieniu Palace Hotel Tokyo.
Fontanny w parku zostały zbudowane w 1961 r. by uczcić ślub cesarza Akihito, a następnie przebudowane w 1995 r. na ślub jego syna. Jest to miejsce niezwykle urokliwe, poprzecinane kanałami z krystaliczną wodą i zachęcające do dłuższego odpoczynku.
Fontanny warto również obejrzeć nocą, gdyż są pięknie podświetlane. My jednak woleliśmy wrócić do Akihabary.
Zwiedzanie Akihabary
Jak pisałem w relacji z dnia czwartego, byliśmy już w tej okolicy, jednak zbyt późno i wiele sklepów było już zamkniętych. Dzisiaj jednak – wieczorową porą – dzielnica tętni życiem!
Wszędzie jest pełno spacerujących ludzi, w każdym sklepie przeciskamy się w wąskich korytarzach pośród licznych klientów. Jednak warto, ponieważ takich widoków na pewno nie zobaczycie w Polsce. Trafiamy m.in. do księgarni hentai mangi, gdzie wszystkie półki pełne są komiksów z ponętnymi postaciami…
Duże wrażenie zrobił na nas sklep z figurkami, w którym można kupić miniaturową podobiznę praktycznie każdego bohatera, który kiedykolwiek pojawił się w anime!
Siedem pięter seksu
W Akihabarze znajduje się również największy sex shop w stolicy Japonii, czyli siedmiopiętrowy wąski budynek o nazwie M’S. Poza gadżetami, których można się spodziewać w sex shopie, można tu trafić na wiele takich, które potwierdzają, że Japończycy są czasami naprawdę dziwni. Wewnątrz nie robiłem zdjęć, ale tak budynek prezentuje się z zewnątrz:
Czas spać
Dzisiejszy dzień obfitował w wiele wrażeń! Targ rybny, Muzeum Edo-Tokio, Marounochi, Pałac Cesarski, Akihabara – każde z tych miejsc polecam wszystkim, którzy planują przyjazd do Tokio.
Już nie mogę doczekać się jutra! :-)