Jak przygotować się do wyjazdu do Indii? Czy zdobycie wizy jest trudne? Na co warto uważać podczas podróży? Na te i inne pytania odpowiada Daniel Malinowski, który spędził na Goa dwa miesiące i dzieli się praktycznymi poradami dotyczącymi zwiedzania tego kraju.


Pyta: Wojciech Krusiński, redaktor naczelny PolskaZwiedza.pl, pasjonat projektów internetowych, nałogowy czytelnik, twórca bloga www.goodstory.pl.

Odpowiada: Daniel Malinowski, miłośnik podróży oraz mądrego zarabiania, prowadzi blog o dobrym życiu Pfefferschnitzel.


Plaża Palolem / fot. Daniel Malinowski

Wojciech Krusiński: Poleciałeś do Indii na dwa miesiące w tym roku. Skąd taki pomysł i kiedy dokładnie tam byłeś?
Daniel Malinowski: Pomysł w zasadzie nie był mój, tylko linii lotniczych – pojawiła się superpromocja, więc po krótkim namyśle zdecydowaliśmy się polecieć. Nasz pobyt trwał dwa miesiące, wylecieliśmy pod koniec lutego.

WK: Jaka była wtedy pogoda?
DM: W Polsce jak zawsze o tej porze roku nieludzka. W Indiach jak z bajki – 30-39 stopni w dzień, w nocy około 20. Dla wielu osób byłoby zdecydowanie za gorąco, jak dla mnie warunki były idealne.

WK: Jak przebiega procedura przyznawania wizy do Indii? Miałeś jakieś problemy ze zdobyciem jej?
DM: Wszystko kręci się wokół kasy. Składa się wniosek, robi przelew i po kilkunastu dniach odbiera się paszport z wizą. Nie pamiętam dokładnie ile to trwało, ale na pewno nie długo. Procedura wizowa nie jest skomplikowana. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że jeżeli ktoś był wcześniej w Pakistanie może być praktycznie pewny, że wizy nie dostanie. Spotkaliśmy w Indiach kilka osób, które specjalnie wyrabiało nowy paszport, ponieważ w starym była pieczątka po wizycie w Pakistanie.

WK: Jaki był Twój plan zwiedzania?
DM: Początkowo plan nie był zbyt ambitny – mieliśmy w planie zwiedzić wszystkie plaże od północy do południa Goa. Po rozczarowaniu, które spotkało nas w pierwszym dniu na Morjim Beach, pojechaliśmy na najbardziej znaną plażę Goa – Palolem, w której zakochaliśmy się i porzuciliśmy dalsze zwiedzanie na rzecz nieprzerwanego plażowania.

Fot. Daniel Malinowski

WK: Zdecydowałeś się głównie na pobyt w Goa. Dlaczego?
DM: Od dawna byłem przekonany, że domek na plaży pod palmami i szum oceanu jest tym, co nie może nigdy się znudzić. Pobyt w Indiach był swego rodzaju testem. Już wiem gdzie i jak chcę żyć. Nie muszą to być koniecznie Indie, mam przeczucie, że może to być jedna z tajskich plaż. Ale właśnie takie beztroskie, plażowe życie jest czymś dla mnie.

WK: Jak wyglądała sprawa noclegu? Rezerwowałeś go wcześniej czy dopiero na miejscu?
DM: Pierwszy nocleg zarezerwowaliśmy przez internet i to był największy błąd podczas całego pobytu. Pleśń, grzyb, smród, brak wody, tragiczna okolica i kosmicznie zawyżona cena. Wszystkie pozostałe noclegi ogarnialiśmy na miejscu bez żadnego problemu. Warunki były o niebo lepsze, a cena kilkakrotnie niższa.

Fot. Daniel Malinowski

WK: Atrakcje na Goa – co polecasz szczególnie zobaczyć w tym regionie?
DM: Trudno polecać coś innym, jeżeli samemu nie widziało się wiele. Moim ulubionym miejscem jest plaża Palolem, gdzie spędziłem większość pobytu w Indiach. Myślę, że warto pokręcić się tam, gdzie nie ma zbyt wielu turystów i odpuścić sobie typowe atrakcje. Na miejscu poznaliśmy wiele osób, które odwiedziły goańskie atrakcje turystyczne i wszyscy byli zgodni co do tego, że to jedna, wielka szopka dla idiotów.

Polecam za to wybrać się nawet na kilka dni do Kerali, a konkretnie do miejscowości Munnar. Można tam zobaczyć przepięknie zielone, bajkowe plantacje herbaty, a przy okazji zaliczyć podróż słynną indyjską koleją.

Fot. Daniel Malinowski

Fot. Daniel Malinowski

WK: Co najbardziej wspominasz ze swojej podróży?
DM: Spokój, beztroskę, przepiękne zachody słońca i masę wspaniałych osób, które poznaliśmy będąc w Indiach.

Fot. Daniel Malinowski

WK: Czułeś się tam bezpiecznie? Czy może zdarzyła Ci się jakaś nieprzyjemna sytuacja?
DM: Praktycznie przez cały pobyt czuliśmy się bezpiecznie. Jedyna nieprzyjemna sytuacja przytrafiła się nam podczas Święta Holi kiedy kilku miejscowych mężczyzn z kijami w rękach „złapała” nas gdzieś na odludziu. Na szczęście kije służyły do wystukania jakiejś tradycyjnej melodyjki, do której chwilę potańczyli, po czym szybko wyciągnęli ręce po pieniądze za swój „występ”. Akurat miałem w spodenkach 100 rupii ( około 6 zł ), chcieli 500, ale kiedy byli pewni, że nic więcej nie mamy zadowoli się stówką, rzucili „happy holi”  na odchodnego i poszli szukać kolejnych „ofiar”. Takie wymuszenie bez wymuszenia. Jedna nieprzyjemna sytuacja na całe dwa miesiące, nie było źle :-)

WK: Gdybyś miał jednym słowem scharakteryzować ten kraj, co byś powiedział?
DM: Kontrast.

Fot. Daniel Malinowski

WK: Indie to jednocześnie wielkie bogactwo i skrajna bieda – czy widać to na co dzień?
DM: Praktycznie na każdym kroku, w zasięgu wzroku mamy dwa światy bogactwo i skrajną biedę. Byłem przez kilka godzin w Mumbaju, tam widać to zdecydowanie bardziej. Goa to najbardziej „łagodna” część Indii, kontrasty, które tam można zaobserwować też nie są bardzo szokujące.

WK: Jak przygotować się do podróży do Indii?
DM: W naszym przypadku przygotowania zaczęły się od serii szczepień. Wiadomo, że nic nie daje 100% bezpieczeństwa, ale uważam, że warto je zrobić. Tym bardziej, że większość jest na kilka lat lub nawet na całe życie. Warto wziąć ze sobą podstawową apteczkę, nasza była mega wypasiona, zdecydowanie przesadzona, łącznie z całą masą środków do dezynfekcji. Z drugiej strony ciągle jedząc na ulicy nie mieliśmy problemów zdrowotnych, więc spełniła swoje zadanie w pełni. Ważne, żeby wiedzieć, gdzie ma się zamiar wyruszyć i przygotować się pod tym kątem. Na Goa można kupić wszystko, co może być potrzebne, wystarczy wziąć kąpielówki i trochę dolarów do kieszeni, a resztę kupić na miejscu za grosze.

Fot. Daniel Malinowski

WK: Na co należy szczególnie uważać będąc w Indiach?
DM: Moim zdaniem na naciągaczy. Na każdym kroku ktoś próbuje coś sprzedać za zdecydowanie zawyżoną ceną. Od pamiątek czy towarów codziennego użytku przez noclegi, a na posiłkach kończąc. Zasada jest prosta – im jest się bardziej opalonym, tym cena wyjściowa jest niższa, dlatego z zakupami warto zaczekać na ostatnie dni pobytu i mimo wszystko mocno się targować. Wielokrotnie zdarzało nam się spać w domu za 400 rupii, kiedy sąsiedzi za identyczny obok płacili 1700.

Fot. Daniel Malinowski

WK: I na koniec – gdzie teraz planujesz wyjechać? :-)
DM: w środę, 16 grudnia, lecę do Chile :)

Zdjęcie główne: fot. Praveen / CC BY 2.0 / Flickr.com

Więcej o podróżach Daniela (i nie tylko :)) znajdziecie na jego blogu Pfefferschnitzel.