Natalia Jaranowska mieszka w Nowej Zelandii od marca 2015 roku. Od tego czasu poznaje ten kraj, ludzi, zwyczaje i jest zachwycona. Co więcej – chętnie dzieli się wiedzą i wrażeniami z pobytu. Jeśli więc myślicie nad podróżą do Nowej Zelandii, układacie już plan zwiedzania albo zastanawiacie się, czy w ogóle warto tam pojechać, dowiedźcie się, co Natalia ma do powiedzenia o tym niezwykłym państwie na Pacyfiku.


Pyta: Wojciech Krusiński, założyciel PolskaZwiedza.pl, pasjonat projektów internetowych, nałogowy czytelnik, twórca bloga www.goodstory.pl.

Odpowiada: Natalia Jaranowska, marzycielka, ściga się sama ze sobą, żeby zwiedzić każdy kraj tego świata i nieźle jej to wychodzi. Prowadzi blog http://notaboringlife.com/.


Auckland / fot. Natalia Jaranowska

Auckland / fot. Natalia Jaranowska

Wojciech Krusiński: Obecnie mieszkasz w Nowej Zelandii. Od jak dawna i jak do tego w ogóle doszło?
Natalia Jaranowska:
Mieszkam, ale od niedawna i nie bez przeszkód. To nie było takie proste jak zabrzmi, ale odpowiem w dużym skrócie. Przenieśliśmy się w marcu. Poprzednie niecałe dwa lata spędziliśmy w Melbourne w Australii, gdzie z różnych źródeł docierały do nas informacje, że w Nowej Zelandii poszukują geodetów (zawód męża). Postanowiliśmy spróbować. Jak teraz sobie o tym pomyślę, to przeprowadzka z obcego kraju do jeszcze innego kraju, w którym nawet nigdy nie byliśmy i nikogo nie znaliśmy to jakieś czyste szaleństwo.

WK: Co Ci się najbardziej podoba w tym kraju?
NJ:
Pogoda, tolerancyjni i uśmiechnięci ludzie. Idealne miejsce na lubiących ciszę, spokój i naturę. Wystarczy wyjechać poza miasto i jak się chce, można tak dobrać szlak, żeby pochodzić po górach trzy dni i nie spotkać ani jednego człowieka – a w zamian papugi, oposy i króliki.

Rosella / fot. Natalia Jaranowska

Rosella / fot. Natalia Jaranowska

WK: Jaka jest najczęściej pogoda w Nowej Zelandii?
NJ:
Tu trzeba jeszcze zrobić rozróżnienie na Wyspę Północną i Południową. U nas na północy mamy wiosnę cały rok. Pogoda jest wspaniała nie licząc kilku deszczowych tygodni zimą. Reszta roku to 18-20 stopni, słońce i niewielkie zachmurzenie. Ideał.

WK: W którym miesiącu najlepiej zorganizować podróż Nowej Zelandii?
NJ:
Zależy, co kto lubi. Queenstown na Południowej Wyspie to raj dla narciarzy i uzależnionych od adrenaliny. Wspinaczka wysokogórska, ekstremalna jazda na rowerze, bungy, skydiving, rafling i tak dalej. Szczyt sezonu przypada na miesiące zimowe od czerwca do września i to właśnie wtedy jest najlepiej tam przyjechać. Ja wolę słoneczko i radziłabym przylecieć między grudniem a kwietniem, czyli latem lub jesienią. Przyroda kwitnie, ciepło za dnia, ciepło nocą. Jesień wcale nie jest taka jak sobie wyobrażamy myśląc o Polsce. Jak przylecieliśmy w marcu była cudna jesień, codziennie tak samo: 25 stopni i lekki wiaterek. Jesień i w Australii i w Nowej Zelandii uważam za najpiękniejszą porę roku.

Auckland / fot. Natalia Jaranowska

Auckland / fot. Natalia Jaranowska

WK: Którą wyspę polecasz w pierwszej kolejności do zwiedzenia?
NJ:
Nie sądzę, żeby kolejność zwiedzania miała jakieś znaczenie. Jak się leci taki kawał świata to zazwyczaj, żeby zobaczyć obie wyspy lub specyficzne rzeczy, o których się marzy. Lotnisko w Auckland ma najwięcej międzynarodowych połączeń lotniczych i jest to generalnie dobra wypadówka, żeby zacząć zwiedzanie tego kraju. Jest sporo możliwości turystycznych, można tu zorganizować wszystko co turysta potrzebuje, od samochodu po mini karawan z dwumetrowym łóżkiem w środku, jeśli chce się zaoszczędzić na hotelach na trasie.

Samo Auckland też jest bardzo urokliwe i warto mu poświęcić chociaż 3 dni. Kilka razy w miesiącu wspinamy się na „ikonę miasta” – Górę Eden (Mt Eden), z której rozpościera się piękny widok na panoramę całego miasta, około 50 wulkanów i wszystkie okoliczne wyspy. Nie wyobrażam sobie być w Auckland i nie wejść na Mount Eden. Miasto jest otoczone przez kilkadziesiąt wygasłych wulkanów, najmłodszym z nich jest Rangitoto, na który za 30$ (early birds 20$) można dopłynąć promem, a na miejscu spacerować kilka godzin po jego kraterze. Wspaniały pomysł na jednodniową wycieczkę. 45 minut promem z Auckland dzieli nas również od Wyspy Waiheke, która znalazła się niedawno w rankingu Lonely Planet na 5 miejscu jako najpiękniejszy region świata do odwiedzenia w 2016 roku. Wow, a ja mam szczęście mieszkać tuż obok.

Mount Eden. Fot. Natalia Jaranowska

Mount Eden. Fot. Natalia Jaranowska

Mount Eden. Fot. Natalia Jaranowska

Mount Eden. Fot. Natalia Jaranowska

WK: Co koniecznie należy zobaczyć przyjeżdżając do Nowej Zelandii?
NJ:
Najpiękniejsze miejsca to te, do których nie dowiezie Cie autokar, żebyś wyszedł cyknąć fotkę, że tu byłeś, aby następnie jechać dalej. Ja stawiam na Parki Narodowe zamiast na rozdmuchane „typowe” turystyczne atrakcje typu Hobbiton, gdzie zobaczymy przede wszystkim tłumy Chińczyków z kijkami do selfie. Klasyka to najstarszy Park Narodowy Tongariro, założony w 1900 roku, od 1993 znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Szmaragdowe jeziora, góry i nieprawdopodobny krajobraz, dzięki któremu poczujesz, że naprawdę jesteś na końcu świata. Tongariro Alpine Crossing ciągnie się 20 kilometrów i jest uważany za najpiękniejszą jednodniową trasę spacerową świata. Moim marzeniem jest Abel Tasman National Park na północy Południowej Wyspy. Zobaczyłam kilka zdjęć i zakochałam się. Po świętach jedziemy do Egmont Narional Park zobaczyć Mt Taranaki – jeden z najbardziej symetrycznych stożków wulkanicznych świata.

Tongariro National Park / fot. jipe7 / CC BY-ND 2.0/ Flickr.com

Tongariro National Park / fot. jipe7 / CC BY-ND 2.0/ Flickr.com

WK: A jedzenie? Czy jest jakieś charakterystyczne danie dla tego kraju, które polecasz?
NJ:
Aussie i Kiwi uwielbiają mięsne paszteciki tak zwane „meat pies”. Na śniadanie, na lunch, na przekąskę do kawy, najlepiej zawsze i wszędzie. Znajdziesz je w podgrzewaczach we wszystkich piekarniach, cukierniach, supermarketach i kawiarniach. Nie jestem ich fanką, w przeciwieństwie do mojego męża. Przed przyjazdem tu słyszeliśmy, że Kiwi jedzą oposy (engl. possums) i bardzo chcieliśmy spróbować, ale jeszcze nie natrafiliśmy na żadną restaurację z takim menu.

WK: Nowa Zelandia to miejsce, gdzie kręcono poszczególne części „Władny Pierścieni” – czy na co dzień widzisz odwołania do tej superprodukcji?
NJ:
Przykro mi, że Cię zawiodę, ale generalnie nie. Wyjątek to ewentualnie możliwość zakupu monet kolekcjonerskich z „Władcy Pierścieni” na każdej poczcie. Hobbiton, gdzie kręcono superprodukcję, to teraz drogie i bardzo turystyczne, kiczowate miejsce, w którym ciężko jest poczuć „klimat” filmu. Zamiast tego możesz kupić magnesy na lodówkę, koszulki i kubki z bohaterami. Usłyszałam to już od kilku osób – jeśli jesteś prawdziwym fanem filmu, nie jedź tam.

WK: Jak przygotować się do podróży do tego kraju?
NJ:
Dziura ozonowa jest tuż nad nami i słońce nawet w pochmurny dzień jest bardzo mocne. Czapka, okulary i mocne filtry trzeba mieć obowiązkowo. Nowa Zelandia to górzyste tereny, jeśli chcesz ją zwiedzić samochodem czekają Cię wąskie i kręte drogi, więc cierpiącym na chorobę lokomocyjną polecam jakieś proszki. Sama jestem niestety jedną z nich. Do tego ubezpieczenie, pieniądze i podstawowa znajomość angielskiego wystarczą. Można kupić przewodnik lub poczytać o doświadczeniach innych na forach, ale wiadomo, że ludzie piszą z własnej perspektywy, więc nie zawsze ma to sens.

WK: Czy jest coś na co należy szczególnie uważać będąc w Nowej Zelandii?
NJ:
Nowa Zelandia to przyjazny i cywilizowany kraj z bardzo niskim wskaźnikiem przestępczości i jeszcze niższym bezrobociem. Jedyne co Ci tu grozi to to, że nie będziesz chciał wracać do domu :)

Auckland / fot. Natalia Jaranowska

Auckland / fot. Natalia Jaranowska

WK: Jacy są Nowozelandczycy?
NJ:
Wyluzowani. Nigdzie się nie spieszą, dużo się uśmiechają i są bardzo dumni ze swojego kraju. Ubóstwiają swoją drużynę narodową rugby The All Blacks. Przyjaźni ludzie, którzy zawsze Ci pomogą. Mają dystans do siebie i lubią żartować. To było na samym początku jak tu przyjechałam, jak złapałam „stopa” to miasta. Facet zaczął mi opowiadać jak przeniósł się do Auckland rok wcześniej z Christchurch (Wyspa Południowa) i jak ciężko mu było się przystosować.
Więc pytam – A jak jest teraz, polubiłeś Auckland?
On śmiertelnie poważny powiedział – Nie. Za dużo tu obcokrajowców :)

WK: Rozmawiasz z nimi po angielsku? Nie miałaś problemu ze zrozumieniem ich akcentu?
NJ:
Miałam problemy, pomimo, że kończyłam Filologię angielską, a później mieszkałam w Australii. Urodzeni tutaj Kiwi mówią starym dialektem irlandzkim, do którego ciężko przywyknąć.

WK: I pytanie na koniec: jak byś opisała ten kraj w jednym zdaniu? :)
NJ:
Kraj ten był odizolowany od reszty świata przez 80 milionów lat i niewiele się w tej kwestii zmieniło, bo Nowa Zelandia nadal pozostaje dziewiczym i naturalnym rajem na ziemi z najczystszym powietrzem na świecie.

Auckland / fot. Natalia Jaranowska

Auckland / fot. Natalia Jaranowska

Więcej o podróżach Natalii przeczytacie na jej blogu Not a boring life.

Zdjęcie główne: fot. Francisco Anzola / CC BY 2.0 / Flickr.com