Gran Canaria – wczasy spędzone tutaj zawsze będą kojarzyły mi się z piękną pogodą, cudownymi widokami, szerokimi plażami i smaczną kuchnią. Jeśli szukacie słonecznego miejsca na urlop, do którego w kilka godzin można dolecieć samolotem – warto wziąć pod uwagę Wyspy Kanaryjskie, a w szczególności właśnie Gran Canarię.


Autor: Wojciech Krusiński, założyciel PolskaZwiedza.pl, pasjonat projektów internetowych, nałogowy czytelnik, twórca bloga Goodstory.pl.


fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Na Gran Canarię poleciałem z żoną w terminie 31 maja – 7 czerwca 2016 roku. To była spontaniczna decyzja. Narzekaliśmy na pogodę w Polsce, coraz bardziej denerwowały nas niemal codzienne ulewy, więc postanowiliśmy chociaż na kilka dni wybrać się gdzieś, gdzie jest pewność słonecznej i ciepłej (powyżej 25 stopni) pogody.

Szukałem więc jakiegoś miejsca nad morzem, porównywałem ceny biletów tanich linii lotniczych oraz czarterów. Patrzyłem również na oferty biur podróży i ostatecznie stanęło na tym, że w jednym z nich (dosłownie last minute, bo zdecydowaliśmy prawie z dnia na dzień) wybraliśmy wczasy na Gran Canarii, a konkretniej w miejscowości Playa del Ingles. Jest ona usytuowana w południowej części wyspy i słynie z szerokiej plaży z drobnym, złocistym piaskiem oraz rezerwatu przyrody Dunas de Maspalomas.

Dunas de Maspalomas / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Dunas de Maspalomas / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Lecimy na Gran Canarię!

Lot na Gran Canarię z Warszawy trwa ok. 6 godzin. Archipelag wysp leży na północny zachód od Afryki, ale należy do Hiszpanii, więc przesuwamy czas tylko o godzinę do tyłu względem Polski. Wybraliśmy czterogwiazdkowy hotel IFA Catarina (zobacz opis i ceny na booking.com), który jest położony tuż przy słynnych wydmach Maspalomas. Dzięki temu mogliśmy bez problemu wybrać się na nocne zwiedzanie wydm i spacery po plaży.

Oto moje wrażenia z pierwszego spaceru po Dunas de Maspalomas:

Nigdy wcześniej nie byłem na żadnej z kanaryjskich wysp, więc rozważaliśmy również Fuerteventurę i Teneryfę, do których lata Ryanair, ale nie pasowały nam akurat terminy. Może za rok się uda na którąś z nich zwiedzić :-).

Zapraszam na relację z siedmiotygodniowego pobytu na Gran Canarii. Mam nadzieję, że okaże się ona pomocna przy waszym planowaniu urlopu!

Poznajemy Playa del Ingles

Playa del Ingles to miejscowość typowo turystyczna, wszędzie są więc hotele, domki i apartamenty do wynajęcia. Największym jej atutem są długie, piaszczyste plaże oraz wydmy w rezerwacie Dunas de Maspalomas.

Playa del Ingles / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Playa del Ingles / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Jak można przeczytać w Wikipedii – jest to również „największy na świecie ośrodek turystyki gejowskiej”. I faktycznie – w mieście są wręcz ogłoszenia podkreślające, że dany hotel czy ośrodek chętnie będzie gościć gejów, jest również bogata oferta knajp i klubów nocnych, a także plaże nudystów.

Od razu z lotniska pojechaliśmy do hotelu IFA Catarina. Dotarliśmy akurat po 14, czyli idealnie na obiad. Najpierw jednak… musieliśmy zmienić pokój, gdyż początkowo dostaliśmy położony na parterze, gdzie okna (i balkon) wychodziły bezpośrednio  na ogród, w którym wypoczywało sobie na leżakach kilkanaście osób. Widok niezbyt zachęcający, dlatego wróciliśmy się i poprosiliśmy o zamianę. Uprzejmy recepcjonista bez problemu dał nam pokój na ostatnim (piątym) piętrze z widokiem na ocean tłumacząc, że tym razem będą to dwa oddzielne łóżka obok siebie, zamiast jednego większego. Powiedzieliśmy, że nie ma problemu :-) Oba pokoje były przestronne, miały wydzieloną strefę dzienną, z biurkiem.

Sam teren hotelu jest ogromny – są baseny, mini wodospad, leżanki w wodzie, brodzik dla dzieci ze zjeżdżalnią, dużo leżaków na licznych tarasach rozlokowanych w różnych częściach rozległego ogrodu. Do tego siłownia, pralnia, taras na dachu (dla nudystów) i sporo miejsc na odpoczynek. Zobacz film pokazujący budynek, lobby i część z basenami >

Całość jest dobrze utrzymana. Dużą zaletą jest też lokalizacja, czyli bliskość do słynnych wydm i promenady (do plaży również jest w miarę blisko, ale hotel oferuje bezpłatny przejazd busem na i z plaży w wyznaczonych godzinach).

Playa del Ingles / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Playa del Ingles / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Przełom maja i czerwca okazuje się rewelacyjny na urlop na Gran Canarii. Jest ciepło, słonecznie, na niebie podczas naszego pobytu zwykle nie było chmur. Super! Do tego było mało ludzi. Ale domyślam się, że pomagają też plaże w okolicy Playa del Ingles, które ciągną się kilometrami i są tak szerokie, że w ogóle nie ma tłoku.

Miałem okazje zwiedzić kilka miejscowości na Gran Canarii i uważam, że Playa del Ingles ma najlepsze plaże, poza tym jest dobrze umiejscowiona, jeśli chodzi o rozpoczęcie zwiedzania wyspy samochodem. No i te wydmy! Możliwość codziennego ich oglądania jest nie do przecenienia!

Dunas de Maspalomas / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Dunas de Maspalomas / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Gran Canaria – polecane atrakcje

W każdym przewodniku czy poradniku jest oczywiście zachęta do zwiedzania Las Palmas, czyli stolicy wyspy. Ciekawiła nas katedra św. Anny czy Casa de Colon – muzeum Kolumba w domu gubernatora, które są w mieście, jak również ekologiczne plantacje Aloe Vera, ogród zoologiczny Palmitos Park, Jardin Canario (największy w Hiszpanii ogród botaniczny) oraz miasto Teror z Sanktuarium Matki Boskiej Sosnowej, ale z racji położenia w północnej części wyspy uznaliśmy, że zwiedzimy to wszystko przy kolejnym pobycie :-).

My postawiliśmy na spektakularne widoki i zwiedzanie najbliższych miejscowości. Oto, co m.in. zobaczyliśmy.

Samochodem przez Gran Canarię

Do większości miejsc można dojechać autobusami, jednak szybciej i przyjemniej podróżuje się samochodem, tym bardziej, że całą wschodnią część wyspy okala darmowa autostrada. Za jednodniowy wynajem Fiata Pandy zapłaciliśmy 34 euro (z pełnym ubezpieczeniem i zniesieniem wkładu własnego) i jechało mi się bardzo wygodnie :-).

Nasz samochód / fot. PolskaZwiedza.pl

Nasz samochód / fot. PolskaZwiedza.pl

Jedyne, o czym trzeba pamiętać planując wycieczkę w głąb wyspy albo na jej zachodni kraniec, to że na górzystym terenie pokonanie nawet nienajgorszej drogi zajmuje znacznie więcej czasu. Dlatego wracając z Pico de Las Nieves – najwyższego szczytu wyspy – nie zdecydowaliśmy się przejechać górskimi drogami, by dojechać do malowniczych miejscowości nad Oceanem Atlantyckim, jak Puerto de Morgan (rewelacyjne miejsce na oglądania zachodów słońca z przystani) i Puerto Rico, tylko wróciliśmy do autostrady drogami wyższej klasy.

Zaczynamy!
Kierując się mapą otrzymaną w hotelu, najpierw ruszamy w głąb wyspy. Drogi są bardzo dobrze oznaczone (i utrzymane), choć bywają strome i wąskie na jeden pas z ostrymi zakrętami  – czasami skały kompletnie blokują widok i trzeba trąbić, żeby uprzedzić kierowcę po drugiej stronie zakrętu, bo minąć się nie byłoby gdzie!

Panorama / fot. PolskaZwiedza.pl

Panorama / fot. PolskaZwiedza.pl

Pogoda nam dopisała, dlatego, co chwilę zatrzymujemy się w zatoczkach oraz wyznaczonych miejscach widokowych i podziwiamy piękny widok okolicy.

Najpierw docieramy do wąwózu Guayadeque przez Aguimes. Jest absolutnie przepiękny – pełny zielonej, bujnej roślinności, z wysokimi zboczami. To duży kontrast dla pozostałej części wyspy – mimo, że południe, gdzie mieszkamy, określane jest jako „zielone”, to poza sztucznie nawadnianymi trawnikami i roślinnością ma raczej pustynny wygląd. Wąwóz wywiera tym większe wrażenie – koniecznie musicie tutaj przyjechać.

Wąwóz Guayadeque / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Wąwóz Guayadeque / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Droga kończy się na wzniesieniu wieńczącym wąwóz Guayadeque, gdzie mieści się restauracja i knajpa. Można więc coś zjeść, napić się albo skorzystać z toalety ;-) Wokół są wykute w skale apartamenty do wynajęcia i „zwykłe” domki mieszkalne – robimy więc spacer dookoła szczytu wzgórza i trafiamy na kolejną restaurację z przepięknym widokiem aż na ocean.

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Ponownie przejeżdżamy przez wąwóz Guayadeque i kierujemy się w stronę Cruz de Tejeda, które wyznacza geograficzny środek Gran Canarii. Jedzie się tam długo, przez górzyste, kręte drogi. Po drodze są punkty widokowe, z których rozpościera się piękna panorama wyspy.

Oglądamy Caldera de los Marteles, czyli wielkie zagłębienie powstałe po erupcji wulkanu. Spędzamy tutaj tylko kilka minut, jednak polecam to miejsce dla osób lubiących turystykę pieszą, bowiem z tego miejsca zaczynają się szlaki (o długości od 2 godzin do ponad czterech).

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Następnie dojeżdżamy do Pico de Las Nieves, czyli najwyższego wzniesienia na wyspie, które ma aż 1949 m n.p.m. Co za widok! Podziwiamy stąd piękną panoramę Gran Canarii oraz m.in. Roque Nublo, czyli drugi najwyższy szczyt na wyspie.

Pico de Las Nieves / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Pico de Las Nieves / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Pico de Las Nieves / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Pico de Las Nieves / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Pico de Las Nieves / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Pico de Las Nieves / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Wracając zatrzymujemy się na obiad w przydrożnej restauracji. Jesteśmy jedynymi gośćmi, więc właściciel ma czas – i ochotę – porozmawiać z nami. Opowiada nam, jak kiedyś spadł tutaj śnieg – całe 2 cm – i mieszkańcy z całej wyspy przyjeżdżali go zobaczyć. Przetrwał tylko kilka dni.

Właściciel przyrządza nam specjały kuchni kanaryjskiej – m.in. królika, sałatkę z papają oraz patatas bravas (pieczone ziemniaki) – przepyszne!

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Puerto de Mogan wieczorową porą

Wracamy inną drogą (GC-60), przez miejscowość Arteara. Słońce powoli chyli się ku zachodowi, więc, gdy dojeżdżamy w końcu na autostradę, mijamy naszą miejscowość i jedziemy do Puerto de Mogan, by zobaczyć to portowe miasto o zmierzchu. W ten sposób zatoczyliśmy koło i nie musieliśmy powtarzać dużej części trasy.

Puerto de Mogan / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Puerto de Mogan / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Puerto de Mogan słynie z urokliwych knajpek portowych, wąskich uliczek z białymi domami obrośniętymi krzewami bugenwilli i miejsca do podziwiania zachodów słońca nad oceanem.

Puerto de Mogan / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Puerto de Mogan / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

I do tego przystań, która wieczorem rozbrzmiewa śmiechem i gwarem rozmów z okolicznych restauracji.  Po zmroku jest równie przyjemnie spacerować po promenadzie wzdłuż plaży.

Puerto de Mogan / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Puerto de Mogan / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Puerto de Mogan / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Puerto de Mogan / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Oglądamy słynne plaże Gran Canarii
Samochód mamy wynajęty na 24 godziny, więc następnego dnia z samego rana jedziemy do Puerto Rico, którego nie udało nam się zobaczyć wczoraj. Na plaży pustki :-) Dopiero po jakimś czasie zaczynają przychodzić pierwsze osoby.

Puerto Rico / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Puerto Rico / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Dzisiaj pojawiły się chmury, ale mamy nadzieję na rozpogodzenie. I faktycznie – po jakiejś godzinie, po złej pogodzie ma śladu!

Puerto Rico ma malutką plażę, dobrze utrzymaną, woda jest spokojna, bo zatokę osłania falochron. Dla nas nie umywa się jednak do plaż przy Playa del Ingles. Zależy więc czego oczekujecie od wakacji na Gran Canarii – niewielkich, kameralnych plaż i knajpek przy porcie czy ciągnącej się kilometrami, szerokiej plaży wychodzącej na otwarty ocean. Ja chciałem rzucać się na fale, dlatego z tego powodu polecam ponownie Playa del Ingles ;-)

Wracając do Puerto Rico, przy samym porcie jest tani parking, więc warto tam zaparkować, zamiast szukać miejsca w jakiejś uliczce.

Następnie jedziemy na słynną „plażę kochanków” – Playa de los Amadores, do której piasek został podobno specjalnie dostarczony aż z Sahary.

Playa de Amadores / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Playa de Amadores / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

I faktycznie, plaża robi wrażenie, tak jak hotele, które są usytuowane wysoko na górującym nad nią zboczu. Widok na ocean musi być niesamowity. Ciekawe tylko, ile zajmuje zejście na plaże? :-) Mieszkał ktoś może w jednym z tych hoteli?

Plażę łączy z centrum Puerto Rico chodnik, podczas spaceru piękny widok na ocean gwarantowany.

Zwiedzanie plaż kończymy na Playa de Meloneras, a potem wracamy już do siebie :-)

Playa de Meloneras / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Playa de Meloneras / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Kilkukilometrowy spacer plażą

Playa del Ingles jest świetną bazą wypadową. Można wybrać się na długi spacer brzegiem oceanu. Zaczynamy na Playa del Ingles, przechodzimy przez Playa de Maspalomas i dochodzimy do Playa de las Mujeres.

Można dojść aż do latarni Maspalomas Lighthouse, która mieści się w miejscowości Maspalomas. Nam zajęło to kilka godzin.

Maspalomas Lighthouse / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Maspalomas Lighthouse / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Sprawdziłem potem na mapie i jest to ponad 5 kilometrów… Wracając byliśmy już nieźle zmęczeni, ale nie zdecydowaliśmy się iść na skróty przez rozgrzany piasek wydm. Niektórzy tak robią, ale wolę jednak moczyć nogi w oceanie i na spokojnie dojść do kamiennych schodów niż przedzierać się koło kilometra przez rozgrzaną, parzącą pustynię.

Spacer po plaży / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Spacer po plaży / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Swoją drogą, nie rozumiem, dlaczego ludzie tak ryzykują. Jest upał, ponad 28 stopni, ani jednej chmury, słońce grzeje, piasek się nagrzewa, a niektórzy bez żadnego przygotowania (wzięliby chociaż wodę i czapkę!) idą na tak długi spacer. Byliśmy świadkami, jak pewna dziewczyna po prostu nagle zemdlała. Na szczęście od razu wszyscy dookoła rzucili się na pomoc i dali wodę. Pomogło.

Spacer brzegiem Oceanu Atlantyckiego jest świetny dla wyciszenia się. Mocne fale rytmicznie biją o brzeg, mało kto zapuszcza się na najdalej wysunięty południowy kraniec wyspy, bo jest on daleko od jakiejkolwiek infrastruktury. Po drodze minęliśmy – jak się okazało – również kilka miejscówek nudystów. Mam wrażenie, że przekrój wieku pań i panów był tak między 30 a 70 lat, z przewagą tych drugich.

Dunas de Maspalomas – niesamowite wydmy!

Wydmy Maspalomas to miniaturowa pustynia, tony piasku tuż przy oceanie. Reserva Natural Dunas de Maspalomas jest dostępny dla wszystkich, należy tylko odpowiednio się zachowywać. Jest to coś tak cudnego i niepowtarzalnego, że chodzę tutaj codziennie, by oglądać wydmy o przeróżnych kształtach i wysokości. Gdy zawieje wiatr, widać jak wydmy się powoli się przemieszczają.

Tak wyglądają one wieczorem:

Coś wspaniałego, że takie miejsce istnieje. Muszę przyznać, że zrobiły na mnie kolosalne wrażenie.

Błogi relaks na plaży

W pozostałe dni delektowaliśmy się słońcem, piaszczystymi plażami, skakaniem na fale, robieniem zdjęć i kręceniem filmików na YouTube’a :-) Szczególnie, że pogoda była codziennie idealna – ok. 28 stopni. Mówiąc wprost – Gran Canaria nie zwiodła. Ten tydzień stanowił dla nas idealną odskocznię od codziennego życia i dał nam energię na zmaganie się z chwiejną pogodą w Polsce.

Playa del Ingles / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Playa del Ingles / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Wiem też, że w przyszłości chcę zobaczyć również inne wyspy kanaryjskie, by mieć porównanie. Zaczynam polowanie na tanie bilety! ;-)

Zapraszam do oglądania filmów z mojej podróży na Gran Canarię, które są dostępne na kanale PolskaZwiedza.pl na YouTube >