Siódmy dzień pobytu w Malezji. Dzisiaj w planach mamy podróż łódką po okolicznych zatoczkach i podwodne zwiedzanie rafy koralowej oraz pływanie z rybkami, żółwiami i… rekinami. Robię to pierwszy raz w życiu i od razu powiem, że rzeczywistość przerosła moje najśmielsze oczekiwania!

Niesamowita Malezja – relacja z podróży liczy 10 części. Zobacz cały plan zwiedzania, gdzie znajdziesz linki do poszczególnych dni wyprawy. Albo przejdź od razu do początku relacji, czyli Kuala Lumpur wita.


Autor: Wojciech Krusiński, założyciel PolskaZwiedza.pl, pasjonat projektów internetowych, nałogowy czytelnik, twórca bloga Goodstory.pl.


Ponownie wstajemy przed ósmą, by zjeść śniadanie i przygotować się na czterogodzinną wycieczkę łodzią po różnych częściach wyspy, gdzie można ponurkować i pooglądać podwodny świat.

Idziemy na śniadanie / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Idziemy na śniadanie / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Wyspy Perhentian: Podwodne zwiedzanie

Wyruszamy niewielką łódką o 10.00 i kierujemy się najpierw na Blue Lagoon / Turtle Beach, gdzie woda ma intensywnie szafirowy kolor. Nie wychodzimy jednak na plażę, lecz pływamy w jej pobliżu.

Pierwsze wrażenie – wow, Wow, WOW! Nigdy wcześniej nie uprawiałem snorkelingu na taką skalę, czyli pływając z dala od brzegu, więc jest to dla mnie nowe doświadczenie i jestem zachwycony.

Do tego wybrałem bezpieczniejszy wariant, czyli pływam w kamizelce ratunkowej. Dzięki temu skupiam się tylko (aż!) na podziwianiu podwodnego świata, który – jak się okazuje w chwili, gdy po raz pierwszy zanurzam głowę – jest tuż przed moimi oczami.

W pierwszej chwili aż mnie „zatkało” z wrażenia, nie spodziewałem się bowiem, że ryby będą podpływać tak blisko! Przyznam, że wcześniej na naszej plaży pływaliśmy i obserwowaliśmy rafę i ryby, ale to, czego doświadczyłem w tym miejscu przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

Okazuje się, że wokół mnie pływają setki, jeśli nie tysiące przeróżnych ryb. I to na wyciągnięcie ręki. Nie przesadzam, są one tak blisko, że nawet potrafią ugryźć ;-)

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Ławice ryb są piękne. Co ciekawe, tutaj najwięcej jest ich tuż przy brzegu, gdzie równie dobrze mógłbym stanąć na dnie i rozglądać się na wszystkie strony.

Żałowałem, że nie mamy przy sobie aparatu do podwodnych zdjęć, bo nasz się zepsuł, a w pobliskim ośrodku akurat dzisiaj były już wszystkie wynajęte. Musicie mi więc uwierzyć na słowo, że widoki były przepiękne. Albo samemu się o tym przekonać, do czego oczywiście zachęcam :-) Warto śledzić promocje na bilety do Malezji na Flipo.pl. My tak znaleźliśmy nasze.

Wycieczka kosztowała nas 40 ringgitów za osobę i obejmowała 4 punkty, gdzie możemy popływać. Razem z nami na łódce były jeszcze dwie pary oraz kapitan i przewodnik w jednym, który dawał nam jakieś pół godziny na pływanie w każdym z odwiedzanych miejsc, więc nie czuliśmy się popędzani.

Drugim przystankiem jest Turtle Point

Już poprzedniego dnia widzieliśmy z plaży, że w tym miejscu zawsze cumują łódki z turystami i teraz sami jesteśmy w jednej z nich. Wskakujemy do wody i podziwiamy olbrzymiego żółwia, który żeruje na dnie morza. Niektórzy – niestety – na tym nie poprzestają, lecz podpływają do niego, by zrobić sobie z nim selfie. Żółw w końcu się zirytował i zaczął odpływać. Oczywiście część osób zaczęła go gonić…

Dla mnie to głupota, uważam, że nie powinniśmy przeszkadzać zwierzętom, by zrobić sobie z nimi sweet focie!

Po chwili pojawia się kolejny żółw, który czasami wystawia głowę z wody. Niestety znów ludzie, zamiast podziwiać go w spokoju, próbują podpłynąć jak najbliżej, czym go tylko płoszą  :-(

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Trzecie miejsce, do którego płyniemy, to Fish Point

Jest to rozległa rafa koralowa w płytkiej wodzie niedaleko dzikiego brzegu na zachodniej stronie Besar. Po minucie w wodzie można zrozumieć, skąd wzięła się nazwa tego miejsca – jest tu niesamowite bogactwo różnorodnych ryb, pływających między koralami w fantastycznych kolorach. Ze wszystkich miejsc widzianych dotychczas to tutaj jest chyba najpiękniejsza i najbardziej kolorowa oraz różnorodna rafa.

Niestety znów oglądam „turystów” w akcji. Mimo ewidentnego zakazu stawania na koralowcach (występują tutaj ogromne,  kuliste, o średnicy 1,5-2 m jaskrawo-żółte i pomarańczowe korale ledwie schowane pod powierzchnią) ludzie zatrzymywali się na nich, by zrobić sobie lepsze zdjęcie, kompletnie przy tym nie myśląc jakie mogą wyrządzić szkody.

Widziałem mnóstwo połamanych fragmentów rafy, domyślam się więc, że nie tylko dzisiaj niektórzy nie przestrzegają zakazów i mają gdzieś stan i przyszłość rafy koralowej. Kompletna bezmyślność ze strony niektórych przygnębia…

Czwartym punktem jest Shark Point

Tutaj można zobaczyć rekiny. Nasz kapitan-przewodnik świetnie zbudował napięcie. Wcześniej tylko siedział na łódce i pokazywał gdzie płynąć, teraz założył długie płetwy, maskę, wziął niewiadomo skąd martwą rybę i poważnym głosem powiedział „follow me”.

Nie wiedziałem czego się spodziewać. Każdy trzymał się blisko przewodnika. Ten rozerwał rybę i zaczął pocierać nią o podwodne skały. Kilka kawałków rzucił podpływającym rybkom i widok był zaskakujący – te urocze, kolorowe rybki, które podziwialiśmy przed chwilą, rzuciły się na truchło i zaczęły je szarpać z zaciętością piranii! .

Przewodnik rozglądał się we wszystkie strony. Przez pierwsze minuty nic się nie działo. Pływaliśmy to tu, to tam podziwiając dno (było akurat bardzo płytko) i rozglądając się. Nagle przewodnik podniósł rękę i wskazał coś w oddali. Najpierw nic nie widziałem, potem dostrzegłem rekina. Był niewielki, ale i tak robił wrażenie, szczególnie, że poza odległością nic nas nie dzieliło ;-).

Potem inni z grupy zobaczyli jeszcze trzy rekiny. Co ciekawe, okazało się, że jasno-szary rekin z czarnymi końcówkami płetw wcale nie jest taki łatwy do wypatrzenia pod wodą! Mi się nie udało. Pod koniec pływania przewodnik musiał pewnie dostrzec moje desperackie rozglądanie się, bo zapytał czy widziałem (wcześniej za każdym razem pokazywał, gdzie są, tarł także dalej skały resztkami ryby). Gdy przecząco pokiwałem głową, wskoczył ponownie do wody, złapał mnie za rękę i popłynął ze mną na poszukiwania.

Musi mieć naprawdę doskonały wzrok i wyćwiczone oko, gdyż już po chwili pokazał mi gdzie patrzeć. I faktycznie! Nagle dostrzegam dużego rekina, który spokojnie przepływał na wprost mnie. Nie mam pojęcia, ile mógł mieć. Mogę tylko powiedzieć „taaaaaaaaka ryba” rozkładając jednocześnie ręce ;-) . Był spory, na tyle, że chciałem już wrócić do łodzi ;-)

Byłem pod wrażeniem zarówno widoków w tym miejscu, jak i zachowania naszego przewodnika. Wcześniej wziął za rękę inną osobę z grupy i pływał z nią aż znaleźli rekina.

I na koniec niespodzianka

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Myśleliśmy, że to już koniec wycieczki, ale czekała nas jeszcze niespodzianka. Popłynęliśmy na Bubbles Beach, gdzie ścieka do morza słodka woda źródlana, którą można się opłukać.

Przewodnik dał nam nawet naczynie na wodę, by było nam łatwiej oblewać się. Woda lodowata, ale jakże przyjemna! :-)

Taka wycieczka to super sprawa i polecam każdemu. Niesamowita przygoda, przepiękne widoki, niezapomniane wrażenia. 40 ringgitów (czyli mniej niż 40 złotych) to według mnie świetna oferta, by popływać łódką, posnorkelingować w kilku miejscach i zobaczyć coś niecodziennego.

Jesteśmy tak zadowoleni, że na jutrzejszy dzień również wykupiliśmy wycieczkę u tego samego przewodnika. Tym razem będziemy zwiedzać Rawa Islands, które znajdują się kilka kilometrów od Pulau Perhentian Kecil. Nie mogę już się doczekać!

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Spacer przez dżunglę

Wróciliśmy akurat w porze obiadowej, więc szybko się przebieramy i biegniemy, by zdążyć przed popołudniowym zamknięciem restauracji na plaży.

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Po obiedzie trochę odpoczywamy, a potem decydujemy się znów przejść na drugą stronę wyspy, tym razem do Teluk Keke, do którego prowadzi druga z dwóch ścieżek prowadzących z naszej plaży.

Czyli czeka nas znów przedzieranie się przez dżunglę, tyle tylko, że o wiele trudniejszą drogą, jak się okazuje.

Spacer przez dżunglę / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Spacer przez dżunglę / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Jest ciężko, trzeba się wspinać, co nie jest łatwe, gdy jest tak gorąco i wilgotno, ale na szczęście ta trasa nie jest taka długa, jak do Coral View Island Resort.

W dżungli / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

W dżungli / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Trasa składa się jednak z wielu odcinków wspinania się po wąskich schodach lub przez ciasne przesmyki między krzakami i drzewami.Potem trzeba ostrożnie schodzić, gdyż łatwo o upadek.

Idziemy przez dżunglę / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Idziemy przez dżunglę / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Raz o mało co nie “zderzyliśmy się” z wężem, który nieruchomo leżał na gałęzi na wysokości naszych oczu… Na szczęście, spokojnie go ominęliśmy.

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Po drugiej stronie wyspy

W końcu docieramy! Natrafiamy na kamping namiotowy i – chyba – szkołę nurkowania.

Chwilę odpoczywamy na plaży, robimy sobie sesję zdjęciową i rozglądamy się po okolicy.

Po kilkunastu minutach zaczynamy iść brzegiem w stronę Coral View. Stamtąd zamierzamy wrócić do domu znaną nam już ścieżką, tym samym zataczając koło.

Podczas spaceru spotykamy dwóch Polaków, którzy dzisiaj przybyli na wyspę i właśnie robią obchód po hotelach szukając wolnego pokoju. Można i tak, bez planowania i na żywioł :-)

Na plaży / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Na plaży / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Idziemy plażą, a w miejscach, gdzie olbrzymie kamienie blokują drogę można wejść na „chodnik” zbudowany na skałach między drzewami. Są tu również co kilkanaście metrów altany, które stanowią doskonałe punkty widokowe!

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Dalej wzdłuż brzegu usytuowane są kolejne kurorty, restauracje i małe knajpki na plaży.

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

W jednej z nich zamawiamy young coconut, by się zregenerować.

Pyszny young coconut / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Pyszny young coconut / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Nie decydujemy się zjeść kolacji w żadnym z mijanych miejsc, gdyż tutaj ceny za posiłki są o połowę, a czasami nawet o 100% wyższe niż na naszej plaży! Jest też o wiele więcej osób. Cieszę się, że mieszkamy po drugiej stronie wyspy. Może infrastruktura nie jest tak rozbudowana, jak tutaj, ale na pewno jest ciszej, spokojniej, no i widok jest na otwarte morze, a nie na drugą wyspę.

Przeprawa przez dżunglę nocą

Nasz odpoczynek trwa zaledwie kilkanaście minut, bo okazuje się, że na więcej nie mamy czasu. Zaczyna zapadać zmierzch.

Mimo, że w pewnym momencie prawie już biegniemy i tak w połowie przeprawy przez dżunglę robi się całkowicie ciemno. I zmienia mi się całkowicie odbiór otoczenia. Drzewa wydają się większe, odgłosy głośniejsze, więcej przeszkód pojawia nam się pod nogami. W dzień dżungla nie wydaje się przyjazna, a w nocy to już w ogóle!

Na szczęście mamy ze sobą latarkę i lampę w telefonie, więc idziemy rzędem dalej dość w komfortowych warunkach, jednak uczucie jakiejś tajemniczości towarzyszyło mi przez całą drogę do domu.

Samo przejście przez dżunglę zajęło nam kilkanaście minut, czyli standardowo, tak, jak w dzień, jednak wrażenie jest nie do porównania. Niezwykłe doświadczenie, nie powiem, ale wiem, że w najbliższym czasie nie chcę czegoś takiego powtórzyć ;-)

Kolacja na plaży

Gdy docieramy do siebie, od razu idziemy na kolację. Wzmaga się wiatr, zaczynają w oddali błyskać pioruny, aż w końcu zaczyna lać. Intensywnie, ale na szczęście krótko.

Jemy – jak co dzień – pyszne dania (wiem, że się powtarzam, ale naprawdę wszystko wyśmienicie tutaj smakuje i jest tanie, każde danie to wydatek ok. 8 zł).

Palce lizać :-) / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Palce lizać :-) / fot. Wojciech Krusiński / PolskaZwiedza.pl

Szczęśliwi idziemy wkrótce spać. Nie możemy doczekać się już kolejnej podwodnej przygody, która czeka nas jutro!

Podsumowując, to był cudowny dzień na Perhentian Islands, jeden z najlepszych w moim życiu :-)