Większość osób za cel podróży poślubnej obiera gorącą Grecję, egzotyczną Turcję lub ostatecznie romantyczną Francję. Najbardziej pożądane są wyjazdy all inclusive, umożliwiające całodniowe lenistwo nad hotelowym basenem w towarzystwie kolorowych drinków. My postanowiliśmy zorganizować to inaczej. W końcu – ślub nie był tradycyjny, więc z jakiej racji podróż miałaby  taka być?


Autor: Katarzyna Szczepaniak-Cieślak, polonistka, która nie usiedzi długo na jednym miejscu. Miłośniczka polskiej literatury fantastycznej, kawy z mlekiem i starych zamków.


Odkąd się znamy, marzyliśmy o wspólnej podróży do kilku europejskich miast – do Wilna, Pragi, Wiednia i Budapesztu. Wilno udało się odwiedzić w zeszłym roku, tym razem nadszedł więc czas na wycieczkę na południe. W poślubny poniedziałek zapakowaliśmy bagaże do samochodu i ruszyliśmy w drogę.

Teplice nad Metuji – imponujące Skalne Miasto

Zrezygnowaliśmy z jazdy autostradami. Nie kierowała nami oszczędność (w Czechach i Austrii obowiązują winiety) – chcieliśmy jak najlepiej przyjrzeć się odwiedzanym okolicom, zobaczyć, jak wygląda życie w mijanych miasteczkach. Z okien samochodu można zobaczyć zaskakująco dużo. Tymczasem  podróż autostradą na każdym odcinku trwałaby około godziny krócej, za to widoki byłyby bardzo monotonne…

Rozłożyliśmy wyprawę na kilka etapów. Pierwszym przystankiem stało się niewielkie czeskie miasteczko (zgodnie z danymi z 2003 roku: nieco ponad 1800 mieszkańców), leżące przy granicy z Polską – Teplice nad Metuji. 2 kilometry od miejscowości znajduje się jedno z wejść do Skalnego Miasta, będącego fragmentem Gór Stołowych.

fot. Waldemar Cieślak

fot. Waldemar Cieślak

Z racji ograniczonego czasu wybraliśmy do przejścia tylko jeden, najbardziej popularny szlak – tzw. Szlak Okrężny, oznaczony kolorem niebieskim. Na podbój Teplickich Skał wyruszyliśmy we wtorek, punkt 9.00. Zostawiliśmy samochód na (płatnym) hotelowym parkingu, tuż przy wejściu na szlak. Byliśmy wtedy jedynymi osobami na trasie, innych turystów spotkaliśmy dopiero w drodze powrotnej.

Szlak Okrężny liczy około 6 kilometrów. Wije się pomiędzy imponującymi formacjami skalnymi i strumieniami, wyłaniającymi się z gęstego lasu. Niektóre ze skał wznoszą się samotnie, przecinając horyzont i wyrastając wysoko ponad drzewa. Inne tworzą większe skupiska, wręcz monumentalne kamienne ściany. Wiele z nich porośniętych jest karłowatą roślinnością, anektującą każdy fragment dostępnej przestrzeni.

fot. Waldemar Cieślak

fot. Waldemar Cieślak

Niedaleko wejścia na Szlak Okrężny mieści się jeden z najbardziej imponujących punktów Teplickich Skał – ruiny zamku strażniczego Strzemię. Budowla powstała prawdopodobnie w XII wieku, a zniszczeniu uległa podczas wojen husyckich. Obecnie pozostały po niej jedynie ociosane bloki skalne i fragmenty kamiennych schodów.

fot. Waldemar Cieślak

fot. Waldemar Cieślak

Aby wejść na szczyt, należy pokonać 300 stromych stopni. Im wyżej, tym trudniej – schody zamieniają się bowiem w drewnianą drabinę, zabezpieczoną barierką. Patrzenie w dół zdecydowanie nie jest wskazane. Wejście na samą górę to jednak gwarancja niezapomnianych widoków, które nie mogą równać się z żadnymi cudami architektury, stworzonymi ludzką ręką.

Teplickie Skalne Miasto to bowiem prawdziwy spektakl natury i jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie kiedykolwiek widziałam.

fot. Waldemar Cieślak

fot. Waldemar Cieślak

Na końcowym odcinku Szlaku Okrężnego napotkaliśmy na kolejny fenomen – niezwykłą skalną formację, zwaną Kanionem. To wąskie i kręte przejście pomiędzy wysokimi na kilkadziesiąt metrów kamiennymi blokami. Dołem Kanionu płynie strumień, dla turystów przygotowano jednak drewnianą kładkę, dzięki której można pokonać ten malowniczy odcinek suchą stopą.

Przejście Okrężnego Szlaku zajęło nam około 3 godzin – a pokusiliśmy się nawet o zboczenie z trasy i pokonanie bardzo krótkiego odcinka zielonego szlaku. Trasa jest dobrze przygotowana – bardzo pomocne są precyzyjne oznaczenia kolorystyczne i kilkujęzyczne tablice informacyjne. Wędrówkę ułatwiają wyciosane w kamieniu schody i barierki. Niemal każda skała ma przypisaną nazwę, nawiązującą do jej kształtu. W Teplickich Skałach, poza Kanionem, znaleźć można więc m.in. Wykałaczkę Karkonosza, Skalną Narzeczoną czy Odyńca i Psa.

W bezpośrednim sąsiedztwie Teplickich Skał rozciągają się Adrszpaskie Skały – równie piękne, potężne i malownicze. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będziemy mieli okazję ponownie zawitać w te okolice i przejść szlaki, które tym razem pominęliśmy.

Przystanek na trasie – Kutna Hora i Kaplica Czaszek

Około 12.00 ruszyliśmy w dalszą podróż, w kierunku Pragi. Nie wybraliśmy jednak najkrótszej drogi – nieco zboczyliśmy z trasy, by zobaczyć jedną z najbardziej upiornych kaplic w Europie, oddalonych od stolicy Czech o około 65 kilometrów.

Kaplica Czaszek / fot. Waldemar Cieślak

Kaplica Czaszek / fot. Waldemar Cieślak

Cmentarna kapliczka w Kutnej Horze, w dzielnicy Sedlec, powstała w XII wieku. Przez wieki składano tu szczątki zmarłych, aż w końcu w XVII wieku (po odbudowie po wojnach husyckich), za sprawą rzeźbiarza Franciszka Rinta w kaplicy zaczął powstawać obecny, przyprawiający o dreszcze wystrój.

Wszystkie dekoracje – żyrandole, świeczniki, ołtarze, a nawet herb i podpis artysty wykonane zostały ze zdezynfekowanych ludzkich kości. Szacuje się, że w kaplicy spoczywają szczątki około 40 tysięcy osób – ofiar dżumy, wojen husyckich oraz wojny trzydziestoletniej. W kaplicy nie odprawia się już nabożeństw, służy jedynie jako atrakcja dla turystów spragnionych mocnych i mrocznych wrażeń.

Kaplica Czaszek / fot. Waldemar Cieślak

Kaplica Czaszek / fot. Waldemar Cieślak

Z Kutnej Hory, po szybkim obiedzie (smażony ser!), wyruszyliśmy bezpośrednio do Pragi. Po godzinie dotarliśmy do hotelu, zameldowaliśmy się i… O tym opowiem w 2. części relacji. Praga zasługuje bowiem na specjalne miejsce w tej historii.

Zdjęcie główne fot. Peter Burgess /CC BY 2.0/Flickr.com