Kolejny dzień już od początku zaczyna się interesująco: będziemy oglądać chiński mur, a właściwie jego chorwackiego brata. Aby zobaczyć tę ciekawostkę, jedziemy na Półwysep Peljesac do miasta Ston. Potem w planach mamy rejs na piękną Korculę oraz plażowanie w Orebic!

Cały plan wycieczki do Chorwacji oraz Bośni i Hercegowiny wraz z linkami do poszczególnych części relacji znajdziesz w tekście podsumowującym moją podróż >


Autor: Monika Tomasik, miłośniczka Europy marząca, by zwiedzić każdy kraj wchodzący w jej skład. Uwielbia architekturę, parki narodowe i poznawanie nowych ludzi, którzy umożliwiają poznanie codziennego życia w danym miejscu.


Europejski chiński mur

Miejscowość Ston była kiedyś kluczowym fortem Republiki Dubrownickiej – z tych czasów zachowały się 890-metrowe średniowieczne mury miejskie. Jej znaczenie strategiczne wynikało z położenia geograficznego, ponieważ usytuowana jest na przesmyku łączącym stały ląd z pozostałą częścią półwyspu i przebiegała tędy droga łącząca półwysep z Dubrownikiem. Wybudowane wokół Ston fortyfikacje uniemożliwiły zdobycie miasta (i zablokowanie drogi) przez Turków.

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Łączna długość murów wynosiła kiedyś 5,5 km. Po upadku Republiki Dubrownickiej mury utraciły swój obronny charakter i mieszkańcy zaczęli je rozbierać, a pozyskane kamienne bloki sprzedawali jako budulec. Do naszych czasów przetrwały 3 z 40 pierwotnych wież, żaden z 7 fortów i fragmenty muru, ale i tak uważam, że nazywanie pozostałości fortyfikacji „europejskim chińskim murem” ma swoje uzasadnienie.

Wyruszamy w drogę do kolejnej miniatury. Oglądając okolicę przez okno autokaru moją uwagę zwracają wciąż widoczne pozostałości po pożarach, jakie często trawią półwysep.

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Historia Korculi

Z miejscowości Orebic stateczkiem przepływamy na wyspę Korcula, do miasta o tej samej nazwie, które często nazywane jest miniaturowym Dubrownikiem.

fot. Monika Tomasik

fot. Monika Tomasik

Trochę historii, która (jak zwykle na Bałkanach) jest burzliwym procesem przechodzenia z jednych rąk w inne i kolejne, ale pozwala pojąć wszechobecną tu różnorodność (i zrozumieć dlaczego sztuczny twór – Jugosławia nie miała szans na przetrwanie).

Pierwszymi osadnikami na Korculi byli Grecy, ale już w I wieku została zdobyta przez  Rzymian. Kiedy upadło Cesarstwo Zachodnio-rzymskie, miasto znalazło się pod wpływami Bizancjum.  Od X wieku rozpoczyna się panowanie Republiki Weneckiej (z krótkim okresem niezależności na początku XIII wieku). I ciekawostka: w 1298 roku stoczono u wybrzeży miasta bitwę morską pomiędzy Wenecją a Genuą, w której podobno wziął udział urodzony tu wielki podróżnik Marco Polo (co roku we wrześniu mieszkańcy rozgrywają jej inscenizację!).

Druga połowa XIV wieku rozpoczyna dynamiczne zmiany: miasto i wyspa przechodziły kolejno pod panowanie króla chorwacko-węgierskiego, króla bośniackiego, a w końcu księcia Splitu, który przekazał Korculę Republice Dubrownickiej. Pod koniec XVII wieku Korcula wraca pod panowanie Republiki Weneckiej, a po jej upadku pod wpływy austriackie. W czasie I wojny znalazła się pod włoską okupacją. A od 1920 roku należy już do Jugosławii, od której Chorwacja odłącza się w 1991 roku.

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Zwiedzanie Korculi

Przybywających turystów witają otaczające miasto mury obronne z basztami z XV wieku i sylwetki zabytkowych kościołów. Dopływamy do miasta, wchodzimy przez Bramę Miejską, która mieści się w czworokątnej baszcie Revelin i oto mamy przed sobą wąską główną ulica i odchodzące od niej jeszcze węższe, klimatyczne uliczki.

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Znowu schemat miasta oparty na szkielecie ryby, który miał zapewniać ochronę przed słońcem i wiatrem. Korcula jest bardzo urokliwa, jest wrzesień, środek tygodnia, mało ludzi, za to bardzo dużo kotów śpiących w przedziwnych miejscach i zupełnie obojętnych na zwiedzających.

Oglądamy najcenniejszy zabytek miasta – gotycko-renesansową katedrę Św. Marka budowaną z przerwami od XIV do XVI w. Zachwyt budzi zwieńczona kopułą biała dzwonnica, portal główny oraz wystrój wnętrza kościoła, a także kaplica św. Rocha, który miał ochraniać mieszkańców przed licznymi tu epidemiami dżumy.

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Dochodzimy też do domniemanego Domu Marko Polo, z wieżyczką i wąskim podwórzem, w którym – jak twierdzą miejscowi – w 1254 r. urodził się największy podróżnik średniowiecza. Mieści się w nim muzeum odkrywcy. W lecie organizowany jest Międzynarodowy Festiwal Marco Polo, w czasie którego wykonywane są folklorystyczne pieśni oraz odbywają się degustacje wina.

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Warto jeszcze wspomnieć  o festiwalu Tańców Rycerskich, który również odbywa się w lecie dwa razy w tygodniu (jednak zwiedzanie we wrześniu ma swoje minusy). W symbolicznym tańcu dwóch królów walczy o piękną kobietę przy muzyce orkiestry dętej(!), a najbardziej uroczyste wykonanie odbywa się 29 lipca w Dzień Św. Teodora – patrona miasta.

Siadamy na chwilę odpoczynku w knajpce z widokiem na port i podziwiamy przepływające jachty (niektóre naprawdę niezwykłe), a potem spacerujemy jeszcze sennymi uliczkami odkrywając co rusz jakieś architektoniczne perełki. Korcula to absolutnie urocze miejsce!

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Najpiękniejsza plaża w Chorwacji

Wracamy stateczkiem na plażowanie do miejscowości Orebic, gdzie jest zdecydowanie najpiękniejsza plaża jaką widziałam w Chorwacji. To największa miejscowość turystyczna na półwyspie Peljesac.

Uważam, że można tu spędzić wspaniały, leniwy urlop polegający na plażowaniu, bo miasteczko położone jest wśród pięknych starych winnic, drzew figowych i cytrusowych oraz lasków piniowych – kamienie tak bardzo nie rzucają się w oczy ;-) – a serio kamienista plaża jest przyjemna, no i nie trzeba zewsząd wysypywać piasku po powrocie do hotelu.

Odpoczywam leżąc swobodnie na  unoszącej mnie wodzie, co przy tym stopniu zasolenia – 33 promile – daje cudowne efekty: z jednej stron niesamowity relaks, z drugiej wspaniały, sztywny kołtun po wyschnięciu długich włosów. Polecam wszystkim!

Zwiedzanie winiarni

Na zakończenie ostatnia atrakcja – wracając z Korculi zajeżdżamy do Potomje, gdzie odbywa się degustacja win (i nie tylko :)) w winiarni państwa Matusko, którzy dostarczają swoje wina na stoły całej Chorwacji.

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Fot. Monika Tomasik

Najpierw jednak zwiedzanie ogromnych, ceglanych piwnic podzielonych na kilka pomieszczeń. Część z nich to  magazyny na beczki i butelki, a w części  urządzono pomieszczenia do degustacji dla zwykłych gości oraz VIP-ów.  To tutaj powstają wspaniałe Dingac oraz Plavac Mali. Wino Dingac uznane zostało za najlepsze chorwackie wino. Charakteryzuje się intensywną barwą oraz aromatem. Wytwarzane jest z winogron gatunku Plavac Mali.

Do degustacji gospodyni otworzyła wina: Plavac Mali, Posip, Dingac oraz Prosek. Większości uczestników wycieczki smakował słodki Prosek, chociaż mi zdecydowanie bardziej do gustu przypadł wytrawny Plavac. Zaopatrzyliśmy się w prezenty oraz zapasy na długie zimowe wieczory.

To był udany dzień! :-)