To był kwiecień tego roku, czyli końcówka pory deszczowej na Pacyfiku. Jeśli chodzi o wyjazd Tonga, zadziałała zasada „cena czyni cuda” – loty do stolicy – Nuku’alofy były akurat bardzo przecenione. Dosłownie, niższych cen w życiu nie widziałam – 129 dolarów nowozelandzkich w jedną stronę, powrotny odrobinkę więcej, linią Air New Zealand.
Autor: Natalia Jaranowska, marzycielka, ściga się sama ze sobą, żeby zwiedzić każdy kraj tego świata i nieźle jej to wychodzi. Prowadzi blog http://notaboringlife.com/.
Kupując bilet lotniczy nie wiedziałam zbyt wiele o kraju. Cały wyjazd wyszedł bardzo spontanicznie (często takie są najlepsze). Przed zakupem weszłam tylko na stronkę Ambasady – brak przymusowych szczepień i wiz dla Polaków. Tyle informacji wystarczy, poproszę bilet!
Sprawdziłam pogodę, przewertowałam na szybko kilka przewodników w bibliotece i dwa tygodnie później siedziałam na pokładzie samolotu…jeszcze wtedy nie do końca świadoma jakie widoki przede mną!
Tonga to inaczej Królestwo Wysp Przyjaznych (Friendly Islands). Mówi się również, że to miejsce, w którym czas się zaczyna… Przyda się duża ilość uśmiechu! Kraj składa się ze 176 wysp i oczywiście w czasie mojego pobytu nie widziałam ich wszystkich.
Wyjazd na jedną z nich, Wyspę Fafa zawdzięczam Tongijce, której rozmowę z turystką z Niemiec usłyszałam jeszcze na lotnisku w Auckland. W jej oczach Fafa jawiła się jako raj, w którym większość chciałaby się znaleźć choć raz w życiu!
Zaufałam jej i uwierzyłam głównie dlatego, że urodziła się i wychowała na Tonga. Pomyślałam, że w takim razie musi wiedzieć co mówi!
Do tej pory, kiedy wracam myślami do Królestwa Tonga, mam przed oczami tamten dzień na Fafa. Jedno z tych miejsc, o których się nie zapomina i do których chce się wrócić!
Lipcowy wyjazd na Samoa wyglądał już organizacyjnie bardziej w „moim stylu”
To była wyczekana, zaplanowana, wymarzona wycieczka i żadnym promocjom na inne kierunki nie udało się zmienić planów.
Uparłam się strasznie na ten kraj, bo czytając o nim tak właśnie wyobrażałam sobie moją podróż marzeń. Pora zwiedzania Samoa również była skrupulatnie zaplanowana – od maja do października trwa tam pora sucha.
Przez wyjazdem na Samoa miałam dużo czasu na czytanie i zwiedzanie kraju palcem po mapie.
Czytałam wspomnienia angielskiego poety Ruperta Brooke z jego wyjazdy do kraju z 1913 roku, w których pisał: „You lie on a mat in a cool Samoan hut and look out on the white sand under high palms and a gentle see…It’s sheer beauty so pure that it is difficult to breathe it in” /Leżysz na macie w samoańskiej chatce na plaży, widzisz miały piasek, wysokie palmy i spokojne morze. Nieskazitelne piękno, tak czyste, że aż ciężkie do przetrawienia/.
Czy coś się zmieniło od 103 lat? Moim zdaniem nic!
Jak przygotować się na zwiedzanie Samoa?
– podstawowy angielski i ubezpieczenie to podstawa; ludzie są bardzo przyjaźni i czuliśmy się naprawdę bezpiecznie,
– nie trzeba brać zapasów gotówki; w stolicy Apia są dobrze prosperujące banki, poczta, ewentualnie Western Union,
– lekkie, wygodne, bawełniane ubranie i wygodne buty,
– radzę dostosować się do klimatu – nie poleciałabym tam między listopadem a marcem z powodu pory deszczowej, monsunów i większej ilości robactwa,
– kremy&spray na komary to podstawa przez cały rok,
– w porze deszczowej trzeba uważać na pareczniki (centipede) – wijowate, sięgające do 20 cm, lubią wchodzić do pomieszczeń mieszkalnych; bolesne ukłucie,
– watahy dzikich psów – wychudzone, warczące; w razie niebezpieczeństwa uciekają na widok kijka lub kamienia (można nawet udawać, że schylasz się po kamień i to działa); z roku na rok liczba bezpańskich psów maleje, jak nam powiedział kierowca „10 years ago there used to be dogs everywhere. We shot them” / 10 lat temu wszędzie kręciły się psy, wystrzelaliśmy je/,
– Samoa składa się z dwóch głównych wysp Savaiʻi i Upolu. Od 2009r. obowiązuje tam ruch lewostronny. Wyspa Upolu wydawała nam się wystarczająco mała, żeby ją zwiedzić autobusami i łapiąc autostop, ale transport publiczny jest zawodny i zdarzało się, że czekaliśmy 2 godziny na autobus, lub, że w ogóle nie było autobusów; trochę szkoda marnować urlop na czekanie! Następnym razem, lecąc na Savaiʻi wynajmiemy auto i przy okazji dokończymy zwiedzanie Upolu!
Tuż przed wylotem pogoda na Upolu (jedna z dwóch głównych wysp Samoa) zmieniła się drastycznie. Całkowite zachmurzenie i codziennie deszcz. Nie mogłam w to uwierzyć, że można mieć takiego pecha.
Wystraszona wizją codziennych tropikalnych burz kupiłam peleryny i kurtki wodoodporne, spakowałam wodoszczelny aparat. Obiecałam sobie, że nawet najgorsza pogoda nie zepsuje mi tych wakacji i jakikolwiek promień słońca będzie miłym zaskoczeniem.
Na miejscu byłam w szoku, bo lepszej pogody nie mogłabym sobie wymarzyć. Bezchmurne niebo i najcieplejsza „zima” jakiej doświadczyłam w życiu – 30 stopni w dzień, 26 w nocy, wilgotność powietrza 80% – w skrócie upał i duchota.
Jedne co mnie zdziwiło, to mniejsza ilość piaszczystych plaż, niż oczekiwaliśmy. Za to te, które były zapierały dech w piersiach!
Peleryny wodoodporne wróciły do domu nietknięte!