Malezja – szósty dzień pobytu i pierwszy pełny na wyspie Pulau Perhentian Besar. Budzę się z przekonaniem, że przeżyję dzisiaj dużo ciekawych rzeczy i zobaczę piękne widoki :) Zamierzamy bowiem przejść przez dżunglę, zwiedzić drugą stronę wyspy i popływać w Morzu Południowochińskim.
Relacja z podróży po Malezji liczy 10 części. Zobacz cały plan zwiedzania, gdzie znajdziesz linki do poszczególnych dni wyprawy. Albo przejdź od razu do początku relacji, czyli Kuala Lumpur wita.
Autor: Wojciech Krusiński, założyciel PolskaZwiedza.pl, pasjonat projektów internetowych, nałogowy czytelnik, twórca bloga Goodstory.pl.
Wstajemy przed ósmą, by móc zjeść śniadanie (jest do 9.00), a następnie wybieramy się na drugą stronę wyspy. Można zrobić to na dwa sposoby – wynająć wodną taksówkę albo przejść przez dżunglę. Wybieramy to ostatnie.
Na szczęście jest wytyczona ścieżka, wąska, czasami stroma, czasami trzeba iść ostro pod górę, między gałęziami, itp., ale ważne, że w ogóle jakaś jest!
Perhentian Islands – przejście przez dżunglę
Generalnie – idzie się wygodnie. Należy tylko uważać na węże i jaszczurki (zobacz film). Idąc tą ścieżką mam wrażenie, że otrzymuje się namiastkę tego, jak to jest znaleźć się w miejscu, gdzie człowiek tylko przeszkadza i w ogóle jest tutaj niepotrzebny.
Przy każdym kroku słyszymy, że dżungla żyje i ma się dobrze. Na szczęście jesteśmy ignorowani przez wszystkie zwierzęta :-)
Na swojej drodze raz trafiliśmy na węża (fartownie nie nadepnąłem i uciekł szybciej niż ja zareagowałem), kilka jaszczurek i małych waranów, a także małpy i wiewiórki. Gdy zatrzymywaliśmy się posłuchać odgłosów dżungli ani przez chwilę nie było cicho – nieustannie coś się działo, a to krzaki po naszej lewej się poruszyły, a to słychać trzask łamanej gałęzi, a to małe małpki skaczą po drzewach.
Super widoki, ale warto być ostrożnym i nie próbować np. dla lepszego ujęcia schodzić ze ścieżki albo drażnić dane zwierzę.
Po drugiej stronie wyspy
Po kilkunastu minutach dochodzimy do Coral View Island Resort.
To miejsce może pochwalić się piękną plażą, idealną do pływania (ale nie do snorkelingu), z czystym piaskiem i widokiem na drugą wyspę. Sądząc po ilości osób – jest to bardzo popularny kurort.
Można poczuć się tutaj jak na tropikalnych wczasach – w zasięgu wzroku są restauracja, sklepik, leżaki, liczne domki.
Tutaj wrażenie, że jesteśmy na bezludnej wyspie znika momentalnie. Dlatego do zamieszkania bardziej polecam drugą część wyspy, jest tam o wiele bardziej „nastrojowo”. A jeśli będziecie mieli ochotę popływać przy Coral View, wystarczy spacer przez dżunglę i w miarę szybko dotrzecie na miejsce.
Z ciekawości biorę wodną taksówką na drugą wyspę, Perhentian Kecil, do małej wioski rybackiej, by rozejrzeć się po okolicy. Spędzam tam tylko kilkadziesiąt minut. Prócz paru ulic, pomostu (zobacz widok z pomostu), kilkunastu domków i meczetu nic więcej w najbliższej okolicy nie ma co zwiedzać.
Z jednej wyspy na drugą:
Wracam do reszty towarzystwa, która odpoczywa w tym czasie na plaży i wspólnie idziemy na obiad (restauracje są czynne tylko do 14-15, potem dopiero od 19 można coś zjeść, dlatego należy pilnować godzin na posiłki).
Czas na snorkeling!
Po obiedzie wracamy na naszą plażę, bo znów decydujemy się na snorkeling. Tym razem pompujemy materac, więc możemy skupić się tylko i wyłącznie na podziwianiu widoków. Szczególnie, że czasami rafa jest tak duża, albo po prostu jest tak płytko, że łatwo w nią uderzyć. Z materacem nam to nie grozi.
Rafa koralowa znów robi na mnie gigantyczne wrażenie. Nie mogę uwierzyć, że tak blisko brzegu można oglądać takie piękne podwodne widoki. Ciekawi nas jak jest w innych miejscach, dlatego decydujemy się wieczorem na naszej plaży wykupić na jutro 4-godzinną wycieczkę po okolicznych zatoczkach.
W wodzie spędzamy kilka godzin i nie chce nam się wychodzić. Woda jest cieplutka, przyjemnie się w niej siedzi, pływa, leży. Do tego słońce cały czas grzeje.
Jeszcze raz powtórzę – koniecznie kąpcie się w t–shircie. W ogóle nie czuć siły słońca, bo jest ono prawie cały czas za chmurami, więc nie mamy wrażenia „przypiekania”, jednak jesteśmy nieustannie narażeni na silne promienie słoneczne i już po pierwszym dniu skóra mocno brązowieje. Sam filtr to według mnie za mało, szczególnie, gdy dużo pływamy.
Na plaży zdarzyła się ponadto jedna zaskakująca sytuacja – z pobliskich krzaków „wypadły” na plażę dwa niewielkie warany. Akurat szliśmy ponownie kąpać się i stanęliśmy jak wryci. Czegoś takiego nie widzi się na co dzień! Na szczęście po chwili uciekły znów w stronę dżungli.
Przepyszna malezyjska kuchnia
Wieczorem poszliśmy do znanej nam już knajpki na kolację. Jemy doskonałe potrawy, naprawdę, uwielbiam tę kuchnię, dlatego śmiało mogę wam polecić wszystko z karty, z rybą z czosnkiem czy dowolne curry w szczególności.
Przed snem idziemy jeszcze na spacer po plaży. Klimat w tym miejscu jest dla mnie po prostu magiczny, piasek wydaje się biały w świetle księżyca, przy domkach i restauracjach płoną lampiony, ale dżungla pozostaje czarna i nieprzenikniona.
Znów powtórzę – wyspy Perhentian to rewelacyjne miejsce na odpoczynek. W dobrych humorach idziemy spać, by zebrać siły przez jutrzejszym wypadem na morze.
I – jak się okaże – przeżyję jeden z najlepszych dni w swoim życiu… Relacja już wkrótce!